Do 142 wzrosła liczba śmiertelnych ofiar samobójczych zamachów bombowych na meczety, do których doszło w piątek w stolicy Jemenu Sanie; rannych jest co najmniej 351 osób - podają źródła medyczne. Do ataków przyznało się Państwo Islamskie.
AFP zwraca uwagę, że sposób, w jaki tego dokonano przypomina działania sunnickiej Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego (AQAP). Agencja zwraca także uwagę, że był to jeden z najkrwawszych ataków w ostatnim czasie w stolicy Jemenu. 7 stycznia br. w zamachu bombowym na akademię policyjna zginęło ok. 40 osób.
Do zamachów doszło podczas południowych modłów. W centrum Sany znajdują się meczety, w których modlą się głównie szyici. Szyitami są członkowie ugrupowania Huti, kontrolującego stolicę i duże obszary na północy Jemenu.
W czwartek pałac prezydencki w Adenie na południu kraju został ostrzelany przez niezidentyfikowany samolot. Do zdarzenia doszło po tym jak siły lojalne wobec prezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego zdobyły obóz, w którym zabarykadował się zbuntowany generał Abdel-Hafez al-Sakkaf. Wojskowy nie chciał się podporządkować wydanemu przez Hadiego rozkazowi, by przekazał kontrolę nad siłami bezpieczeństwa w Adenie innemu dowódcy.
Prezydent Hadi oskarżył o atak na pałac przeciwników politycznych, którym zarzucił chęć przeprowadzenia przewrotu wojskowego. Wydarzenia te wydają się być kolejnym przejawem walki o władzę między Hadim a kontrolującym stolicę państwa szyickim ugrupowaniem Huti, które jest sprzymierzone z poprzednim prezydentem Alim Abd Allahem Salahem.
Obecna dezorganizacja aparatu państwowego w liczącym 25 milionów mieszkańców Jemenie jest spuścizną po jego wieloletnich dyktatorskich rządach, czemu w 2011 roku kres położyła społeczna rewolta.