Epidemia wirusa ebola nie tylko pociągnęła za sobą ofiary śmiertelne, ale też w znaczący sposób osłabiła gospodarki najbardziej dotkniętych nią krajów: Gwinei, Liberii i Sierra Leone - alarmowali we wtorek w Brukseli przywódcy tych państw.
W stolicy Belgii zorganizowano we wtorek międzynarodową konferencję w sprawie walki z ebolą i pomocy krajom dotkniętym epidemią. W spotkaniu wzięli udział przedstawiciele 80 krajów i instytucji, m.in. przedstawiciele Komisji Europejskiej, szefowie państw i rządów kilku krajów afrykańskich oraz przedstawiciele ONZ, Unii Afrykańskiej i Wspólnoty Gospodarczej Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS).
Unijny koordynator ds. walki z epidemią eboli Christos Stylianides, który jest jednocześnie komisarzem ds. pomocy humanitarnej i zarządzania kryzysowego, podkreślił na konferencji prasowej, że to pierwsze spotkanie na tak wysokim szczeblu od wybuchu epidemii.
Powiedział, że celem konferencji jest ustalenie, jak doprowadzić do zera liczbę przypadków gorączki krwotocznej, którą wywołuje wirus ebola. Podkreślił też znaczenie regionalnego współdziałania, gdyż "ebola nie uznaje granic". Uczestnicy spotkania chcą też znaleźć odpowiedź, jak wspierać ożywienie gospodarek krajów dotkniętych epidemią, a przez to ich systemy ochrony zdrowia, oświaty oraz infrastrukturę wodno-kanalizacyjną; według danych UE w Gwinei, Liberii i Sierra Leone PKB spadło z powodu epidemii o 12 proc. Wreszcie spotkanie ma pomóc krajom afrykańskim w zapobieganiu kolejnym zakażeniom. UE - zarówno kraje członkowskie, jak i Komisja Europejska - do tej pory przeznaczyła na walkę z wirusem 1,2 mld euro.
Prezydent Liberii Ellen Johnson-Sirleaf wezwała podczas konferencji do stworzenia odpowiednika powojennego planu Marshalla. Środki z niego miałyby pomóc w likwidacji wirusa oraz odbudowie gospodarek krajów Afryki Zachodniej. Z kolei prezydent Sierra Leone Ernest Bai Koroma przekonywał, że wirus ebola jest zagrożeniem dla całej ludzkości. Podkreślił, że epidemia zdewastowała gospodarki dotkniętych nią krajów, sektor ochrony zdrowia i oświatę; w Sierra Leone z powodu eboli wciąż zamknięte są szkoły.
Prezydent Gwinei Alpha Conde przyznał, że skala epidemii zaskoczyła władze jego kraju, który teraz potrzebuje każdego rodzaju pomocy, zarówno z powodu wyzwań dotyczących ochrony zdrowia, jak i gorszej sytuacji gospodarczej. Obecny na konferencji prezydent Republiki Konga Denis Sassou-Nguesso podkreślił natomiast, że odpowiedź na epidemię wirusa ebola jest potrzebna w całej Afryce. Jednym z powodów, dla których wirus bardzo szybko się rozprzestrzeniał - przekonywał Sassou-Nguesso - był słaby system ochrony zdrowia, co nie dotyczy tylko trzech najbardziej dotkniętych epidemią krajów.
Szefowa Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP) Helen Clark podkreśliła natomiast, że fala choroby się cofa. Zredukowanie liczby zachorowań do zera będzie trudne, ale wspólnie możemy to zrobić - oceniła.
Według danych UE do tej pory odnotowano ponad 22,9 tys. przypadków zarażenia ebolą i ponad 9,2 tys. zgonów z tego powodu. W ostatnim czasie liczba nowych zakażeń spadła do około jednej dziesiątej poziomu, który notowano w szczycie epidemii. Unijni urzędnicy podkreślają jednak, że liczba zakażeń ostatnio ustabilizowała się, a w jednym z krajów nawet nieco wzrosła. Według specjalnego wysłannika ONZ ds. eboli Davida Nabarro druga faza walki z ebolą, czyli ograniczenie nowych zakażeń do zera, będzie znacznie trudniejsza niż to, co udało się zrobić do tej pory.
Ebola, którą wykryto w 1976 roku, szerzy się poprzez bezpośredni kontakt z krwią lub innymi płynami ustrojowymi zarażonych ludzi i zwierząt; wirus nie roznosi się drogą kropelkową.