Polska armia na zmywaku w Anglii

O tym, że polska armia jest w dramatycznym stanie, a dowódcy boją się przeprowadzić poważne ćwiczenia w obawie przed kompromitacją, mówił gen. Piotr Makarewicz w wywiadzie, jakiego udzielił tygodnikowi "Polityka".

Cała rozmowa rozpoczyna się od krótkiego wyrażenia opinii przez generała, że wojny z Rosją nie będziemy mieli. Przynajmniej w najbliższych miesiącach. Zdaniem byłego dyrektora departamentu kontroli w MON, Rosji nie ma w wojnie z Polską żadnego interesu. Gdyby jednak doszło do napięć, znaleźlibyśmy się w beznadziejnej sytuacji, gdyż stan polskich sił zbrojnych jest dramatyczny.

Makarewicz wylicza całą listę grzechów głównych ludzi odpowiedzialnych za polską obronność. Pierwszym z nich jest problem ze skompletowaniem jednostek. Wynika on z nierównowagi w zasobach kadry oficerskiej i korpusu szeregowych. Obraz polskiej armii doskonale opisuje kolokwialne stwierdzenie "za mało Indian, za dużo wodzów".

Drugim grzechem polskiej obronności jest przeforsowana przed rokiem reforma systemu dowodzenia. Już teraz armia po cichu wraca do niektórych zlikwidowanych w czasie jej wprowadzania elementów. Nowy system jest nieprecyzyjny i, zdaniem gen . Makarewicza, nie może działać. Czy można go przetestować? Można, a nawet trzeba, bo tylko wtedy dowiemy się, czy ma szanse dobrze funkcjonować. Nikt jednak dotąd nie odważył się zaaranżować odpowiednich ćwiczeń wojskowych, choćby takich, jakie co chwila przechodzą rosyjscy żołnierze.

Brak pełnych ćwiczeń konkretnej jednostki (od mobilizacji aż do wyjścia jednostki w pole i przeprowadzenia serii ćwiczeń, także z zapewnieniem logistyki i wyżywienia) jest kolejnym grzechem polskiej armii. Ćwiczenia cząstkowe, zresztą i tak rzadko przeprowadzane, nie pozwalają sprawdzić, jak działa system. Tymczasem Rosjanie, po fatalnych działaniach swoich sił zbrojnych w 2008 w Gruzji, przeprowadzili na przestrzeni kilku lat serię niezapowiedzianych, kompleksowych ćwiczeń całych jednostek i rodzajów wojsk. To pozwoliło im dokładnie zdiagnozować błędy i słabości armii, i wyeliminować je. Dziś to jedna z najlepszych armii świata. Zdaniem gen. Makarewicza polski sztab takich ćwiczeń nie przeprowadza, bo boi się, że wyjdzie na jaw, w jak fatalnym stanie jest armia.

Grzech czwarty to błędy popełnione przy przekształcaniu polskiej armii z poborowej w zawodową. Choć sama idea była słuszna, to tempo, w jakim przeprowadził ją minister Bogdan Klich (PO) sprawia, że "ten proces jest wart tyle, ile papier, na którym go zaplanowano". W efekcie reformy przeprowadzonej za Klicha armia nie ma dziś realnych rezerw i choć wielkością nie odbiega od europejskich standardów, to w krajach sąsiednich systemy rezerw działają sprawnie. W Polsce od 5 lat rezerw praktycznie się w ogóle nie szkoli. Nikt też nie wie, co dzieje się z rezerwistami, którzy w razie zagrożenia mieliby bronić Polski. Wielu z nich siedzi dziś na zmywakach w Anglii lub wyjechało w innych kierunkach, by zarobić na życie.

Jest jeszcze piąta słabość. To personalny skład sztabu generalnego. Jako przykład gen. Makarewicz podaje szefa Sztabu, gen. Gocuła, który - choć jest świetnie wykształconym żołnierzem - to nie ma wielkiego doświadczenia polowego. Największe zgrupowanie wojsk jakim dowodził, to batalion 54 czołgów. Makarewicz podkreśla jednak, że to nie jego wina, że został awansowany z podpułkownika na czterogwiazdkowego generała, gdy siedział w strukturach sztabowych.

Odpowiedz na pytanie, czy taka armia będzie gotowa bronić Polski, nie jest optymistyczna.

*Gen. Piotr Makarewicz w latach 2001 - 2006 był dyrektorem departamentu kontroli MON. Przeszedł wszystkie szczeble kariery polowej, aż do dowódcy dywizji. Z wojska odszedł na własne życzenie, niedługo po tym, jak szefem MON został Radosław Sikorski.

 

 

« 1 »

wt /Polityka