Wydawało się, że misja Rosetta, która lądowała pod koniec zeszłego roku na powierzchni komety, miała potwierdzić to, co o tych obiektach już wiemy. Okazało się – jak zwykle w takich wypadkach – że wywróciła wszystko do góry nogami.
Co wiedzieliśmy? Że komety pochodzą z krańców Układu Słonecznego, że składają się głównie z wody i że ich powierzchnia przypomina zbrylony śnieg. Domyślaliśmy się także, że oprócz zamarzniętej wody i kawałków skalnych – najstarszej materii budującej Układ Słoneczny – komety niosą z sobą materię organiczną. Nie, nie życie, ale elementy chemiczne, z których życie mogło powstać. Po to, by te (i inne) informacje potwierdzić, wysyłano w kierunku komet sondy kosmiczne. Ostatnia, Rosetta, lądowała 12 listopada ub. roku na komecie Czuriumow-Gierasimienko. Jej lądownik, Philae, osiadł z pewnymi problemami na jej powierzchni w takim miejscu, że nie docierają do niego promienie Słońca.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek