Chłopiec, który był duchem

W Holandii jego stan pozwoliłby na eutanazję. Ale diagnoza była błędna. Dziś ma żonę i napisał książkę.

Historia Martina Pistoriousa budzi ogromne emocje. To chłopiec, który przez 12 lat leżał w łóżku, w pełni świadomy tego, co się dzieje wokół, ale przez błędną diagnozę lekarzy uznawano, że jest w stanie wegetatywnym. Medycy przekonywali rodziców, że dziecko niczego nie widzi ani nie słyszy. Nigdy jednak nie stwierdzili jednoznacznie, na co choruje. Media nazywają go chłopcem uwięzionym we własnym ciele, on sam zaś napisał autobiografię pod tytułem "Chłopiec-duch".

- To uczucie kompletnej bezradności było najgorszym, z jakim przyszło mi się kiedykolwiek zmierzyć - mówi Martin w jednym z wywiadów.

Diagnoza, którą wystawili lekarze w wielu krajach, pozwalałaby na eutanazję. Pistorious w swojej książce wspomina, że jednym z najtrudniejszych momentów, jakie przeżył, była chwila, gdy usłyszał swoją mamę mówiącą, że wolałaby, by umarł. Czuł się jak duch, który nie pamięta, kiedy jego ciało umarło. Jedyną szansą na przetrwanie była ucieczka w świat fantazji.

Dziś Martin ma żonę, napisał książkę, a ze światem porozumiewa się za pomocą komputerowego syntezatora mowy.

 

« 1 »

wt /onet.pl