Jest problem. Myślimy, że znamy Boga tak dobrze, że nie pozwalamy Mu się zaskoczyć. I wiążemy ręce.
04.02.2015 13:18 GOSC.PL
Dzisiejsza Ewangelia: przyszedł Jezus do swojego rodzinnego miasta i zaczął nauczać. Podobno przez Jego ręce działy się jakieś cuda. Ale w Nazarecie powątpiewali o Nim.
- Przecież znamy Jego krewnych, wychowywał się tu od dziecka - mówili. Znamy Go na wylot, praktycznie od niemowlęctwa. Wiemy, z kim się bawił, jakiego zawodu uczył, jakie są Jego reakcje w określonych sytuacjach. NICZYM NIE MOŻE NAS ZASKOCZYĆ.
I nie zaskoczył. Jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu.
Mieszkańcy Nazaretu mają problem. Sądzą, że znają Boga tak dobrze, że nic nowego nie wniesie w ich życie. I Jezus pokornie się na to zgadza.
To jedyna okoliczność, kiedy wszechmocny Bóg wydaje się bezsilny. Wtedy, gdy uznajemy, że wiemy o Nim wszystko, że poznaliśmy już wystarczająco Jego metody działania, że potrafimy zamknąć Go w naszych definicjach i pojęciach. Tyle że w ten sposób zamiast otwierać się na Boga, tworzymy sobie bożka.
I wtedy faktycznie trudno o wielkie znaki Jego działania. Bo JESTEM jest Bogiem, który się nie narzuca, nie wchodzi w nasze życie wbrew naszej woli. Fakt, że ktoś oczekuje na znaki, nie jest równoznaczny z tym, że je dostanie. Ale jeśli ktoś ich nie chce, twierdzi, że dziś Bóg nie może już działać tak jak przed dwoma tysiącami lat, ten na pewno ich nie zobaczy. Pytanie, czy Bóg, którego w ten sposób się opisuje, to faktycznie ten, o którym mówią Ewangelie i Credo?
Wojciech Teister