Biskupi katoliccy na Białorusi, podobnie jak świeccy, „z głębokim zaniepokojeniem” przyjęli wysuwane przez władze tego kraju zarzuty pod adresem niektórych księży polskich, jakoby zajmowali się oni polityką. Uznali je za „całkowicie nieuzasadniona obrazę Kościoła katolickiego i za rozpalanie wrogości między narodami i wyznaniami”.
Mówi o tym oświadczenie, ogłoszone 30 stycznia w Mińsku na zakończenie nadzwyczajnego posiedzenia episkopatu białoruskiego.
Dokument przypomina, że w 1989 pracowało na Białorusi, wówczas jeszcze sowieckiej, ok. 60 miejscowych księży katolickich, podczas gdy obecnie jest ich 6 razy więcej – 360. Świadczy to, zdaniem biskupów, o tym, że Kościół katolicki w tym kraju przywiązuje wiele wysiłków do kształcenia miejscowego duchowieństwa. A to również zarzucały władze państwowe kierownictwu Kościoła, twierdząc, jakoby nie było ono zainteresowane przygotowywaniem nowych kadr duchownych.
„Problem polega jednak na tym, że w czasach sowieckich na Białorusi, wskutek braku seminarium duchownego, nie można było uczyć nowych kapłanów. Dzięki Bogu dziś jest to już możliwe, ale należy przy tym pamiętać, że kapłaństwo to nie zawód, ale powołanie i żadną siłą nikogo nie da się wysłać do seminarium” – podkreślili hierarchowie białoruscy.
Zwrócili uwagę, że Kościół katolicki w tym kraju jeszcze długo będzie odczuwał potrzebę wsparcia ze strony kapłanów z zagranicy. „Ale odradzamy Kościół na Białorusi i księża zagraniczni prowadzą działalność duszpasterską i dobroczynną wśród obywateli naszego kraju, budują i odnawiają świątynie, których przecież nie zabiorą ze sobą, ale opuszczą je. Bez ich pomocy liczni wierni pozostaną bez opieki duszpasterskiej” – stwierdza oświadczenie episkopatu.
Biskupi przypomnieli, że zapraszają księży z innych krajów, „ale w związku z ogólnymi ich brakami w praktyce nie można tego urzeczywistnić”. W szczególnych przypadkach niektórzy kapłani, którzy mogliby przybyć, nie otrzymali zezwolenia na pełnienie tu posługi – podkreślili autorzy dokumentu. Wyjaśnili, że z tego powodu poprosili pełnomocnika rządu ds. religii i narodowości Leanida Hulakę, aby przedstawił im konkretne dowody i winnych oraz zaapelowali, aby w przyszłości ewentualne sprawy sporne w tym zakresie władze omawiały bezpośrednio z nimi.
Jednocześnie wyrazili nadzieję, że mimo istniejących trudności stosunki między Kościołem katolickim a rządem, społeczeństwem i innymi wyznaniami, zwłaszcza prawosławnym, na Białorusi będą się nadal konstruktywnie rozwijały, „w duchu dialogu, z korzyścią dla naszego narodu, jego wychowania moralnego, konsolidacji oraz rozwijania pokoju międzywyznaniowego i między narodami”.
29 stycznia prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka oświadczył na konferencji prasowej w Mińsku, że jest „nie bardzo zadowolony z posługi polskich księży, a dokładniej – niektórych polskich przedstawicieli na naszej ziemi”. Dodał, że wspominał o tym Benedyktowi XVI w czasie spotkania z nim (27 kwietnia 2009). Według szefa państwa księża ci „czasami zajmują się nie tym, czym powinni”.
Jednocześnie przyznał, że „ludzie są różni, zarówno prawosławni, jak i katolicy i nieraz łamią oni prawo” w różnym stopniu. Podkreślił, że nie są to wielkie problemy i „spokojnie je rozwiążemy, w tym także z obywatelami Polski, którzy wygłaszają kazania w Kościele katolickim”.
Wcześniej o próbach uprawiania polityki przez niektórych księży katolickich z Polski mówił wspomniany Leanid Hulaka, który stwierdził, że w takich przypadkach nie otrzymują oni zgody na dalszy pobyt na Białorusi. Pełnomocnik poinformował również, że w kraju tym posługuje obecnie ponad 430 kapłanów, w tym 113 z zagranicy, w większości z Polski.
Zarzuty wysunięte przez Hulakę stanowczo odrzucił rzecznik Konferencji Biskupów Katolickich Białorusi ks. Jury Sańko, mówiąc, że nic mu nie wiadomo, aby którykolwiek ksiądz z Polski zajmował się polityką.