Dlaczego policja postanowiła zatrzymać dziennikarzy relacjonujących wczorajsze wydarzenia w PKW?
21.11.2014 16:52 GOSC.PL
Jan Pietrzak mawiał o takich sytuacjach: albo głupota, albo prowokacja. Trudno znaleźć jakieś inne określenie za zatrzymanie przez policję dziennikarzy wykonujących swoje obowiązki. Zwłaszcza w tak napiętej sytuacji z jaką mamy dziś w kraju do czynienia. A to właśnie spotkało reportera TV Republika Jana Pawlickiego i fotoreportera PAP Tomasza Gzella. Żaden z nich nie udał się do gmachu PKW by domagać się odwołania jej członków. Obaj byli tam służbowo, wykonywali polecenia przełożonych. Mieli za zadanie relacjonować na gorąco to, co dzieje się przy ulicy Wiejskiej w Warszawie. Ich praca była bardzo ważna, bo to na podstawie jej owoców ludzie mogą dziś wyrobić sobie zdanie na temat tego co się działo. Jedni – solidaryzując się z protestem, inni zdecydowanie go potępiając.
Bardzo ważne jest, by nie mylić dwóch porządków. W grupie protestujących przeciw wyborczym manipulacjom w czwartkowy wieczór znalazło się także kilku innych dziennikarzy, m.in. Ewa Stankiewicz i Grzegorz Braun. Ale byli tam w zupełnie innej roli, jako oburzeni sytuacją w kraju obywatele. Wchodząc do sali konferencyjnej PKW i podejmując jej okupację musieli liczyć się z konsekwencjami. Policja zatrzymując ich – także wykonywała swoją pracę.
Kluczowe pytanie brzmi: dlaczego grono zatrzymanych postanowiono poszerzyć o dwóch dziennikarzy nie uczestniczących w proteście. O pomyłce nie może być mowy, co każdy może zobaczyć w materiale TV Republika. Reporter legitymuje się funkcjonariuszom i wyjaśnia powód swojej obecności w gmachu PKW. Widać też, że Jan Pawlicki właśnie kończy swoją pracę. Zatrzymanie było więc świadome i celowe. Czym powodowane?
Brak jasnej odpowiedzi i jednoznacznej reakcji władz na tak ostentacyjne łamanie standardów demokratycznego państwa nie pomoże w uspokojeniu nastrojów.
Piotr Legutko