Prezydent RP zajął bardzo ważne stanowisko w kontekście wyborów. Tych, które odbędą się w maju 2015.
19.11.2014 21:05 GOSC.PL
Bronisław Komorowski objął urząd prezydenta RP w dramatycznych okolicznościach, po katastrofie smoleńskiej, ale potem jego kadencja nie obfitowała w wyzwania. W oku cyklonu był Donald Tusk, natomiast Komorowski budował swą popularność unikając trudnych kwestii, powtarzając niczym mantrę komunały o narodowej zgodzie. Wybierał tematy nie budzące kontrowersji, angażował się wyłącznie w akcje budzące powszechną aprobatę.
Można oczywiście powiedzieć, że prezydent RP panuje, a nie rządzi. Faktycznie, jeśli na loterii dziejów przypadły mu lata spokojne i bezproblemowe, może się zająć pilnowaniem żyrandola, jazdą na nartach i akcjami w rodzaju „Orzeł może”. Ale gdy zagrożone jest bezpieczeństwo wewnętrzne lub zewnętrzne prezydent musi wejść do gry. Bronić powagi i autorytetu państwa.
To nie są buty dla Bronisława Komorowskiego i teraz na pewno w duchu przeklina KBW i PKW, że na pół roku przed najważniejszymi (dla niego) wyborami musi w nie wchodzić. I tej irytacji nie potrafi ukryć, choć uzewnętrznia ją w oryginalny sposób. Swój gniew głowa państwa nie skierowała przeciw tym, którzy właśnie podważyli zaufanie do demokratycznych wyborów. Dostało się opozycji, która bije na alarm.
Mija właśnie 25 lat istnienia III RP. To, co się dzieje, jest dramatycznym objawem kryzysu w jakim znalazło się państwo. Nie dość, że nikt nie jest w stanie powiedzieć, kiedy poznamy wynik wyborów, to w dodatku istnieje bardzo poważne podejrzenie (graniczące z pewnością), że ich wynik został wypaczony. Nie sposób wskazać podobnej sytuacji w jakimkolwiek kraju UE. Nawet pogrążona w chaosie Ukraina przed miesiącem potrafiła sprawnie wyłonić swoich reprezentantów. To jest moment w którym Prezydent RP powinien zająć jasne i jednoznaczne stanowisko.
No to je zajmuje. Mówi o zagrożeniu ze strony… nieodpowiedzialnych polityków próbujących pchnąć kraj w „odmęty szaleństwa” i apeluje: „nie dajmy się zwariować”. To ważne słowa, właśnie w kontekście następnych wyborów. Kto podziela powyższą diagnozę, kogo obecna sytuacja nie przyprawia o niepokój i komu nie przeszkadza, że ludzie rządzący w powiatach i sejmikach będą mieli mocno wątpliwy mandat do rządzenia – może śmiało oddać w maju 2015 roku głos na Bronisława Komorowskiego.
Komu marzy się inna Polska, powinien mocno zastanowić się, czy będzie to właściwy wybór.
Piotr Legutko