W 25 miastach Włoch manifestowali w piątek przeciwnicy rządu premiera Matteo Renziego. Wiece i strajki zwołało kilka autonomicznych radykalnych związków zawodowych, do których dołączyli studenci, uczniowie i imigranci. Doszło do starć z policją.
Strajk organizatorzy nazwali "społecznym" dla podkreślenia szerokiego zasięgu protestów.
Ruch w miastach został sparaliżowany nie tylko z powodu przejścia demonstrantów, ale również strajku komunikacji. W części szkół i uczelni odwołano zajęcia.
Uczniowie i studenci wyszli na ulice, by zaprotestować przeciwko reformie szkolnictwa, której celem - jak deklaruje rząd - jest poprawa sytuacji finansowej tysięcy pracujących bez etatu nauczycieli. Demonstrujący uważają, że rząd zaniedbuje szkolnictwo.
Na rzymskim lotnisku Fiumicino z powodu strajku części personelu odwołano 22 loty.
W Rzymie i innych miastach wznoszono hasła przeciwko reformie kodeksu pracy zawartej w zbiorze przepisów pod nazwą Jobs Act. Według jej przeciwników zmiany w obecnie obowiązującym kodeksie ułatwią zwalnianie pracowników.
Grupa manifestantów w Wiecznym Mieście wdarła się na rusztowania remontowanego Koloseum. Demonstranci obrzucili jajkami i świecami dymnymi gmach Ministerstwa Finansów. Manifestujący imigranci, którzy przeszli w osobnym pochodzie, domagali się pracy i legalizacji pobytu we Włoszech.
W Mediolanie do uczestników wiecu dołączyła delegacja kierownictwa największej siły związkowej we Włoszech, lewicowej centrali Cgil, występującej przeciwko polityce rządu Renziego.
W Padwie przed uniwersytetem wybuchły starcia z policją, w których rany odniosło kilku funkcjonariuszy. W Neapolu demonstranci zablokowali drogi wyjazdowe z miasta.