Referendum miało charakter symboliczny. Bez mocy prawnej. A władze w Madrycie twierdzą, że w ogóle było nielegalne.
Głosowanie ma być wsparciem dla długotrwałej kampanii na rzecz niepodległości bogatej Katalonii, zamieszkanej przez 7,5 mln osób. Przedstawiciele dwóch głównych partii katalońskich twierdzą, że duża frekwencja będzie mocnym sygnałem dla władz w Madrycie.
Ostatni komunikat dotyczący frekwencji informował, że do godziny 18 zagłosowało 1,98 mln spośród ponad 5 mln uprawnionych. Trudno jest ustalić, jaki to dokładnie procent uprawionych do głosowania, ponieważ organizatorzy, działając mimo sprzeciwu rządu centralnego i Trybunału Konstytucyjnego, nie mieli prawa posługiwać się oficjalnym spisem wyborców. Zdecydowano, że w tym symbolicznym głosowaniu mogą wziąć udział osoby, które ukończyły 16 lat i są zameldowane na terenie regionu autonomicznego Katalonia.
W sobotę premier Hiszpanii Mariano Rajoy zaapelował o wznowienie dialogu i "przywrócenie zdrowego rozsądku" w Katalonii.
Początkowo w Katalonii planowano referendum w sprawie niepodległości. Gdy zostało ono odwołane na wniosek rządu hiszpańskiego, katalońscy politycy postanowili przeprowadzić alternatywną konsultację w postaci symbolicznego głosowania w sprawie niepodległości regionu, lecz i tę formę zakwestionował Trybunał Konstytucyjny w Madrycie. Zawiesił przeprowadzenie symbolicznego głosowania, lecz Barcelona postanowiła je przeprowadzić.
Punkty do głosowania zorganizowali wolontariusze i aktywiści ruchów niepodległościowych