Od dwóch dni jestem w Rzymie i próbuję zrozumieć, co się dzieje na synodzie. Pod wieloma względami aktualne zgromadzenie synodalne okazało się nadzwyczajne. Nie tylko formalnie, ale rzeczywiście. Co udało mi się pojąć, streszczam poniżej.
1. Trudność w zrozumieniu tego, co się dzieje, wynika najpierw z pewnych trudności komunikacyjnych. Nikt z dziennikarzy nie ma pełnego obrazu obrad. Nie wiemy, jak dokładnie wygląda dyskusja synodalna, jaka jest atmosfera, jakie padają dokładnie głosy i jak się rozkładają. Decyzją sekretariatu synodu wypowiedzi padające w czasie obrad zostały utajnione. Mamy więc dwie osobne relacje: pierwsza – oficjalna wersja watykańska, przekazywana przez o. Lombardiego. Padają zapewnienia o poczuciu jedności, działaniu Ducha Świętego. Są briefingi dla prasy, streszczające bardzo ogólnikowo to, co się dzieje. Druga narracja to wypowiedzi poszczególnych biskupów, którzy nie zostali zobowiązani do tajemnicy i mogą dzielić się swoimi odczuciami w wywiadach. Z tych wypowiedzi wyłania się nieco inny obraz, o wiele bardziej spolaryzowany. Rzeczywiście tak gorących obrad na synodzie dawno nie było. Są więc jakby trzy synody: ten rzeczywisty, ten pokazywany w wersji oficjalnej i ten, który trzeba jak z puzzli poskładać z wypowiedzi poszczególnych biskupów.
2. Niesamowicie podgrzała atmosferę tzw. „Relatio post disceptationem”. Ten tekst miał być w założeniu streszczeniem pierwszego tygodnia obrad. Przygotował go sekretariat synodu. Dokument odczytano w auli synodalnej i, o dziwo, podano go jednocześnie w całości do prasy. Pojawiły się w nim stwierdzenia idące daleko „do przodu”. Media natychmiast podchwyciły swoje ulubione wątki dotyczące związków homoseksualnych czy komunii dla rozwodników, uznając, że oto Kościół zmienia dotychczasowe stanowisko w tych kwestiach. Pojawiła się jednak wątpliwość, czy owo streszczenie oddaje autentycznie przebieg obrad, czy jest raczej stanowiskiem samego sekretariatu synodu. Pierwszy publicznie zastrzeżenia wysunął abp Stanisław Gądecki w wywiadzie dla Radia Watykańskiego z wtorku (13.10). Chodziło głównie o stosunek do konkubinatów oraz par homoseksualnych. Relatio zaproponowało tak daleko idące wyjście Kościoła do tych osób, że zniknęło pojęcie grzechu i konieczność nawrócenia. Pojawiła się wątpliwość, czy nie jest to propozycja ustępstwa Kościoła wobec panującej kultury, które deprecjonuje małżeństwo.
3. W czwartek 16 października, w 36. rocznicę wyboru Karola Wojtyły na Biskupa Rzymu, usłyszałem z dwóch źródeł, że na synodzie zainterweniował papież… św. Jan Paweł II. Mówiono wręcz o cudzie Jana Pawła. Na czym miała polegać jego interwencja? Otóż okazało się po dyskusji ojców synodalnych w 10 małych grupach, gdzie wymiana opinii jest o wiele bardziej żywa i konstruktywna niż na zebraniach ogólnych, że ojcowie synodalni w znacznej mierze nie zgadzają się ani z wymową ogólną „Relatio post disceptationem”, ani z jego konkretnymi „postępowymi” postulatami. Przełomem było to, że wszystkie dziesięć relacji streszczających pracę małych grup zostało podane do wiadomości prasy. Wydaje się, że o taką decyzję biskupi musieli stoczyć walkę z sekretariatem synodu, który był temu przeciwny. Co wynika z udostępnionych syntez pracy w grupach? Otóż okazało się, że ojcowie synodalni zasadniczo powiedzieli „stop” tym tendencjom, które w poniedziałek wydawały się dominujące. Wypowiedź abp. Gądeckiego z wtorku nie była więc wcale odosobnionym głosem polskiego konserwatysty, hamującego postępowego ducha reformy. To, co mówił w wywiadzie dla RV, zostało wprost powtórzone w raportach z małych grup. Ojcowie synodalni domagają się bardziej pozytywnego spojrzenia na małżeństwo, pokazania jego piękna, nieprzemijającej wartości. Chodzi o to, by zachwycić, zwłaszcza młodych ludzi, ideałem powołania do chrześcijańskiego małżeństwa, a nie sugerować, że jest on tak wysoki, że niemożliwy do realizacji. Trzeba dać pierwszeństwo prawdzie o małżeństwie przyniesionej przez Chrystusa. Takie głosy dominują.
4. Synod nie odbywa się w jakiejś neutralnej przestrzeni. Spotkałem księży i świeckich głęboko zaniepokojonych wieściami z synodu. To znak, że zależy nam na Kościele. Pamiętajmy, że media zawsze wzmacniają głosy skrajne i obraz każdej rzeczywistości budują na podziałach. Warto po pierwsze – poczekać na końcowe teksty, wszystkie dotychczasowe materiały mają charakter roboczy. Po drugie – pamiętać, że synod jest instytucją doradczą, jego zadaniem ma być rozeznanie, zdiagnozowanie sytuacji bardziej niż proponowanie rozwiązań. Ostateczny głos zawsze należy do papieża. Po trzecie – spory w Kościele są czymś normalnym. Po czwarte – czuwa nad nami Duch Święty. Po piąte – módlmy się za Franciszka i synod. Nie traćmy zaufania do Boga i Kościoła.
ks. Tomasz Jaklewicz