Dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę.
My, faryzeusze, dbamy o czystość nie tylko zewnętrznej strony kielicha i misy czy naszych rąk. Zwracamy uwagę na wszystko, na co i inni mogą zwrócić uwagę. Dlatego dbamy o zewnętrzną stronę naszej religijności. Zjawienie się na niedzielnej Mszy św., udział w tej czy innej uroczystości z okazji i ku czci. No i koniecznie pielęgnowanie religijnej obrzędowości. Kto w tej grze nie uczestniczy, jest dla nas, faryzeuszy, w oczywisty sposób bezbożnikiem. A że na co dzień na pierwszym miejscu jest nie Bóg i bliźni, a kasa i rozbuchany egoizm? Że bliźni jest dla nas tylko pionkiem w rozgrywanej przez nas grze o pozycję, prestiż i znaczenie? Każdy ma jakieś słabości – tłumaczymy się obłudnie. A Jezus uczy nas dziś, że gdybyśmy to, co jest w naszych wnętrzach, także nasze upodobanie do zdzierstwa i niegodziwości, ofiarowali jako jałmużnę, cały świat wydałby się nam znacznie lepszy. Dziwne, prawda? Nie chodzi na pewno o to, by podarować innym swoją podłość. Raczej by się jej dla innych pozbyć. Bo człowiekowi o czystym sercu brud świata nie pomyli się z brudem własnego wnętrza.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura