Mamy jeszcze rok do wyborów parlamentarnych, ale podczas debaty nad exposé Ewy Kopacz już zarysował się układ sił w nowym Sejmie.
01.10.2014 15:48 GOSC.PL
Układ ten dał się już oczywiście przewidzieć wcześniej, ale dzisiejsza debata potwierdziła go z całą mocą.
Oto Leszek Miller - po dość zwyczajowej krytyce rządu, typowej dla partii, która znajduje się w opozycji - stwierdził, że SLD nie poprze nowego gabinetu ze względu na jego skład personalny. Czyli nie ze względu na jego program, nie ze względu na promowane przezeń wartości. To dość czytelny sygnał co do przyszłej koalicji PO i SLD. Wystarczy zmienić nieco skład, dodać ludzi SLD - i będzie OK. Zwłaszcza, że osłabiona ostatnio PO do utworzenia przyszłego rządu będzie prawdopodobnie potrzebowała nie tylko PSL, ale i SLD. Taki rząd, oczywiście, oznaczać będzie jeszcze silniejszy zwrot w lewo, także samej PO.
W takiej Platformie z łatwością zmieści się Janusz Palikot (czy kiedykolwiek się nie mieścił, nawet wtedy, gdy założył własne ugrupowanie?), któremu sypie się własny klub parlamentarny, a perspektywy Twojego Ruchu na ponowne wejście do Sejmu są już praktycznie żadne. Pewnie dlatego Palikot zapowiedział, że jego partia - choć nie wchodzi do koalicji rządowej - to jednak poprze stworzony przez nią gabinet.
W sumie oznacza to tyle, że w kolejnych wyborach albo wygra PiS z taką większością, która pozwoli mu na rządzenie z ugrupowaniem Gowina i Ziobry i - choć trudniej to sobie wyobrazić - korwinistami, albo będziemy mieli skręcającą w lewo kontynuację rządów PO i jej koalicjantów.
Jarosław Dudała