5-latek utknął z ojcem na Orlej Perci. Pomysł tatusia, żeby zabrać chłopaka na najtrudniejszy polski szlak, potwierdza, że mamy problemy z oceną realnego niebezpieczeństwa. Tuż po akcji ratowników mężczyzną zajęła się policja. Czy słusznie?
08.07.2014 14:47 GOSC.PL
Rozpoczęły się wakacje, a co za tym idzie – morze turystów zalało polski skrawek Tatr. Wśród hitów oczywiście Giewont, Rysy i Orla Perć. O ile podejście na Giewont nie jest zbyt skomplikowane, a najczęstszym utrudnieniem są korki, w których trzeba swoje odstać, by dostać się pod krzyż, o tyle dwa pozostałe szlaki to już nie jest małe piwo. Świadczy o tym choćby fakt, że na Rysach tylko w tym roku zginęło kilka osób, a Orla Perć ma już na swoim koncie ponad 120 ofiar, odkąd udostępniono szlak dla turystów. Mimo to każdego roku na obu szlakach spotkać można przykłady nawet nie tyle nieodpowiedzialności, co skrajnej głupoty.
Szczyty głupoty (trudno o łagodniejsze określenie) osiągnął w poniedziałek mężczyzna, który wybrał się na Orlą Perć z... 5-letnim synem. Turysta – 39-letni mieszkaniec województwa łódzkiego – był dość dobrze przygotowany do tej wyprawy, posiadał odpowiednie buty, ubranie, a także ekwipunek (jedzenie – woda – ciepła odzież). Ale wybór miejsca wycieczki był fatalny. W trudnym terenie, w okolicach Buczynowych Turni, zabłądził i nie potrafił sam zejść z synem do schroniska. Na szczęście przytomnie wezwał na miejsce TOPR.
Na pomoc poleciał policyjny śmigłowiec z toprowcami na pokładzie. Ratownicy desantowali się w miejscu, w którym znajdowali się turyści, zabrali ich na pokład śmigłowca i ok. godz. 21 przetransportowali do Zakopanego.
Jednocześnie na lądowisko śmigłowca wezwano patrol policji, który przywitał uratowanych turystów i zebrał od ojca wyjaśnienia. Jak powiedział serwisowi "gosc.pl" rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zakopanem asp. sztab. Roman Wieczorek policja złożyła zebrane materiały do Prokuratury Rejonowej w Zakopanem. Sprawa jest badana pod kątem narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Ojcu dziecka może grozić do 5 lat więzienia.
Od razu uściślę, żeby było jasne - jestem przeciwny takiemu rozwojowi sprawy. Kara dla ojca z pewnością będzie stratą dla dziecka. Trudno podejrzewać, żeby rodzic celowo narażał życie chłopca. Tym niemniej pomysł zabrania małego dziecka na taką trasę jest co najmniej poważną nieodpowiedzialnością.
Turysta na Orlej Perci Opioła Jerzy / CC 2.5 Na samą myśl o ciągnięciu 5-latka na skalną drogę, pełną kilkusetmetrowych przepaści, włosy stają mi dęba na głowie. Zabierać w taki teren 5-letnie dziecko to czyste szaleństwo. Brak elementarnej umiejętności przewidywania zagrożenia, brak jakiejkolwiek zdolności do oceny sytuacji i wyboru miejsca wycieczki. Co gorsza – tragiczne skutki ambicji ojca może ponieść niczego nieświadome dziecko. Wypadek zawsze i wszędzie może się zdarzyć, ale są szlaki, na których turysta jest zdany w zasadzie na siebie i wtedy ojciec może nie mieć możliwości, aby pomóc dziecku. Po co się pchać w takie miejsca z małym człowiekiem, który samodzielnie nie jest w stanie sobie tam poradzić?
Chcesz zabrać pięciolatka w góry? Bierz. W Beskidy albo na Gubałówkę. Na Sarnią Skałę albo Rusinową Polanę. Na Rysy i Orlą przyjdzie czas. O ile dziecko (gdy podrośnie) będzie chciało się tam wybrać.
Post Scriptum: Po publikacji powyższego tekstu pojawiło się kilka polemicznych komentarzy. Odniosę się krótko do stawianych w nich zarzutów:
Po pierwsze jestem przeciwny robieniu procesu ojcu chłopca. Podałem jedynie informację o interwencji policji i przekazaniu materiałów do prokuratury. Zrobienie procesu i (nie daj Boże) wsadzenie faceta za kraty byłoby totalnym nieporozumieniem i przede wszystkim krzywdą wyrządzoną dziecku. Co nie zmienia faktu, że pomysł zabrania 5-latka na Orlą jest moim zdaniem głupotą (choćby ze względu na fakt, że małe dziecko w wielu miejscach będzie tam mieć problemy, żeby dosięgnąć do stabilnego punktu oparcia). I jakaś solidna terapia szokowa dla ojca by się tutaj przydała.
Po drugie: Góry uwielbiam, od Beskidów, przez Tatry po Alpy. Jestem za szerokim dostępem do nich i maksymalną wolnością poruszania się na ich terenie (na własną odpowiedzialność). Nie podoba mi się pomysł zamykania np. Tatr Słowackich na zimę czy pomysł dopuszczenia ruchu na Orlej tylko w towarzystwie przewodnika. Nie zmienia to faktu, że głupota w górach mnie boli. Nie błędy (każdy ma prawo się mylić), ale totalna nieodpowiedzialność już na etapie planowania wycieczki.
Wojciech Teister