Lepiej niech ministrowie ciągle biesiadują na koszt państwa. Przynajmniej w tym czasie nie będą rządzić. Wyjdzie taniej.
03.07.2014 13:20 GOSC.PL
Niedawno pojawiła się informacja, że bramki na autostradzie A4 w okolicach Gliwic zostaną zlikwidowane. To dobra wiadomość, ale trzeba od razu powiedzieć, że połowa tych bramek nigdy nie powinna powstać. Ich budowa i utrzymanie pracujących w nich ludzi jest kompletnie irracjonalna i generuje niepotrzebne koszty dla budżetu. Znacznie większe koszty niż ministerialne rachunki w knajpach.
Mieszkam w Gliwicach, śledziłem więc pilnie dwa lata temu okoliczności budowy bramek. Było tak: do miasta prowadzą z autostrady cztery zjazdy, płatny odcinek zaczynał się w Gliwicach w kierunku Wrocławia. Nawet średnio rozgarnięty uczeń szkoły podstawowej ustaliłby, że bramki powinny się znaleźć za ostatnim z tych zjazdów. Ówczesny minister transportu Sławomir Nowak upierał się jednak, że bramki mają powstać za drugim zjazdem licząc od strony Katowic. W rezultacie trzeba było zbudować dodatkowe bramki na trzech zjazdach do Gliwic. W tych bramkach przez 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu muszą teraz siedzieć opłacani z budżetu pracownicy.
Sytuacja wygląda więc tak: kierowcy jadący do Gliwic od strony Katowic stoją kilka lub kilkanaście minut w korku na bramkach, pobierają bezpłatny bilet, jadą 2-3 minuty do zjazdu, gdzie oddają ten bilet. Takich kierowców jest obecnie 25 procent. Dodam od razu, że gdyby ten bilet był płatny, niewiele by to zmieniło, bo za 2-3 kilometry opłata musiałaby wynosić kilkanaście groszy i nie pokryłaby nawet w małej części kosztów utrzymania bramek.
Nie chce mi się nawet sprawdzać, ile kosztowała budowa bramek na trzech zjazdach do Gliwic, ile będzie kosztowało ich wyburzenie i ile pieniędzy wydano i wciąż wydaje się na pensje dla zatrudnionych na tych bramkach ludzi.
Niektórzy się oburzają, że ministrowie w restauracji Sowa i Przyjaciele, rozmawiając prywatnie, płacili za posiłki kartami służbowymi, czyli za pieniądze podatnika. A ja myślę, że powinni ciągle siedzieć w tej restauracji, bo kiedy rządzą, narażają budżet na znacznie większe straty.
Leszek Śliwa