Tajne akta, dotyczące o. Pio, sylwetka prof. Bogdana Chazana oraz wzruszający reportaż o jego pacjentach – to niektóre tematy kolejnego numeru „Gościa Niedzielnego”.
Oto fragmenty niektórych zawartych w nim tekstów:
Lekarz sumienia [Bogumił Łoziński]
Środowiska feministyczne oskarżają prof. Bogdana Chazana, dyrektora Szpitala Świętej Rodziny w Warszawie, że jego działalność zagraża „zdrowiu i życiu kobiet”. To wyjątkowo niesprawiedliwe i krzywdzące pomówienie.
Gdy profesor został dyrektorem szpitala im. Świętej Rodziny, w ciągu 10 lat z zaniedbanej placówki przekształcił go w jedną z najlepszych w Polsce. W 2004 r. szpital odbierał rocznie ok. 1,7 tys. porodów, obecnie ta liczba wzrosła prawie trzykrotnie – do 4,5 tys., a liczba zgonów okołoporodowych jest dwa razy mniejsza niż średnia w Polsce. W czasie, gdy kierował instytutem na Woli (Instytutem Matki i Dziecka) , placówka ta otrzymała nagrodę promowanej przez „Gazetę Wyborczą” akcji „Rodzić po ludzku”.
Na forach internetowych pacjentki zachwalają Szpital Świętej Rodziny, podkreślając nie tylko wysoki poziom medyczny, ale także niezwykle życzliwy stosunek personelu. Szpital na ul. Madalińskiego jest bardzo popularny w Warszawie, tu rodzą nawet tzw. celebrytki, m.in. aktorki. Do przyjęcia na operację ustawiają się kolejki, najbliższy termin to listopad.
Szpital jest też znany ze szczególnie troskliwiej opieki nad nienarodzonymi dziećmi, stąd bardzo często zgłaszają się do niego matki z zagrożonymi ciążami. Rodzą tu również nieletnie dziewczyny z ośrodków dla samotnych matek, które wymagają szczególnej troski.
(Poniżej reportaż opowiadający o doświadczeniach pacjentów szpitala, kierowanego przez prof. Chazana)
Szpital nie z tej ziemi… [Agata Puścikowska]
Pan doktor pochylił się nad monitorem. – I tak jak wcześniej cały czas mówił o naszym „Dzieciaczku”, tak nagle przestał. Nasze dziecko nagle stało się płodem z wielką wadą. Upośledzonym płodem. Jakimś tworem z wadą genetyczną, potworkiem z „obrzękiem ogólnym” – opowiada Mirka urywanymi zdaniami.
– Czy wiedziałam, jak się „terminuje”? Nikt mi oczywiście nic nie powiedział. Zaczęłam szukać w internecie... – pierwsza łza, ciemna od tuszu, spływa po policzku Mirki.
Mirka czyta więc artykuły niepozostawiające złudzeń: „ciąża terminowana” to zabity człowiek. Koniec. Dopuszczała taką możliwość?
– Wtedy nie znałam innego rozwiązania! Byłam tak przybita i osaczona, że nie sądziłam, że mam inne wyjście. Zresztą gdy teraz rozmawiam z rodzicami, których dzieci były bardzo chore, widzę, że nasze doświadczenia pokrywają się. Rodzinom, które oczekują na chore dziecko, najczęściej towarzyszy beznadzieja i brak pomocy. Niewiele otrzymuje alternatywę…
Mirka jednak zaczęła szukać sama. Głównie przez internet. – Baliśmy się tylko, że gdy znów pójdziemy do lekarza, po raz kolejny usłyszymy „radę”, by zabić. A gdyby nawet nasze dziecko miało szybko umrzeć jeszcze w moim brzuchu, to chcieliśmy, by było traktowane jak człowiek. Nie jak „obumarły, chory płód”.
– W końcu jednak natrafiłam na informacje o warszawskim szpitalu Świętej Rodziny. Jeden artykuł, drugi. Podobno od kilku lat, dzięki dyrektorowi szpitala, jakiemuś prolajferowi, dobrze tam się dzieje. Podobno godnie przyjmują wszystkie dzieci: duże i małe. Nie tylko donoszone i zdrowe. Podobno po ludzku traktują tam całe rodziny, które czekają na chore dzieci. Podobno…
jdud