W dniach 24-26 maja Franciszek odbył pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Obejmowała ona Jordanię, Palestynę i Izrael.
Następnie Franciszek odwiedził Ośrodek Phoenix na terenie obozu dla uchodźców w Duhajszy. Przybyły tam dzieci zarówno z tego obozu, jak i z dwóch innych - Aida i Bajt Dżibrin. Witały go transparenty w różnych językach, głoszące: „Chrześcijanie i muzułmanie żyją pod okupacją”. - Nasi dziadkowie zostali wypędzeni z domów, a my przyszliśmy na świat już pod okupacją, z murem przed nami - powiedział jeden z młodych uchodźców. Podkreślił, że dzieci z Betlejem chcą „krzyczeć do świata o trudnościach i cierpieniach narodu palestyńskiego”. Przypomniał o jego bolesnych dziejach i życiu w kontenerach przysłanych przez ONZ. Wielokrotnie przewijało się słowo „Naqba”, czyli dzień katastrofy, wspominany co roku jako początek wypędzania dużej części Arabów palestyńskich z granic powstałego w 1948 r. Państwa Izrael.
- Przeczytałem wasze plakaty i zrozumiałem wasze przesłanie - powiedział Franciszek w improwizowanym przemówieniu. Zachęcił swych młodych słuchaczy, aby nie dali się opanować na całe życie przez przeszłość. - Pamiętajcie, że przemoc zwalcza się nie przemocą, ale wyłącznie pokojem - zaapelował, niemal błagając, ojciec święty i dodał, że tylko pokój i praca mogą im zapewnić spokojną przyszłość.
Wspomniany mur oddzielający Izrael od Palestyńczyków, liczący na razie 400 km z 700 planowanych, papież zobaczył wcześniej na własne oczy, gdy kazał po drodze zatrzymać papamobile. Podszedł do muru koło jednej z izraelskich wież strażniczych, dotknął go czołem i tak się modlił.
Szacunek wobec islamu
Już na początku swej wizyty, podczas spotkania z władzami Jordanii, papież ponowił „wyrazy głębokiego szacunku i poważania dla wspólnoty muzułmańskiej”.
W Jerozolimie złożył wizytę wielkiemu muftiemu tego miasta na świętym dla wyznawców islamu Wzgórzu Meczetów (biblijne wzgórze Moria). Najpierw zdjąwszy obuwie wszedł do słynnego meczetu Kopuła na Skale, kryjącego miejsce niedoszłej ofiary Abrahama ze swego syna. Następnie w siedzibie Wysokiej Rady szejk Muhammad Ahmad Hussein wyjaśnił, na czym polegają trudności w relacjach między Palestyńczykami a Żydami i poprosił papieża o pomoc w rozwiązaniu istniejących problemów. - Nie będzie pokoju w tej Ziemi, jeśli nie zostanie położony kres przemocy, którą nieustannie znosi nasz naród - powiedział wielki mufti.
Franciszek przypomniał, że muzułmanie, chrześcijanie i żydzi uznają w Abrahamie, choć każda z tych religii na inny sposób, swego ojca w wierze i wielki przykład do naśladowania. Zauważył, że był on człowiekiem otwartym, gotowym ze względu na posłuszeństwo Bogu opuścić wszystko, by pójść jako pielgrzym. Taka też powinna być nasza postawa duchowa. - Nigdy nie możemy uważać siebie za samowystarczalnych, panów naszego życia. Nie możemy ograniczać się do trwania w zamknięciu, w pewności swoich przekonań - stwierdził papież.
- Drodzy bracia, drodzy przyjaciele, z tego świętego miejsca wznoszę z głębi serca apel do wszystkich ludzi i wspólnot, które powołują się na Abrahama: szanujmy się i miłujmy się wzajemnie jako bracia i siostry! Uczmy się rozumieć cierpienie innej osoby! Niech nikt nie wykorzystuje imienia Boga do przemocy! Wspólnie pracujmy na rzecz sprawiedliwości i pokoju! - wezwał muzułmanów Franciszek.
Konkretne owoce
Największe echo wzbudziła przedstawiona w Betlejem propozycja papieża, skierowana do prezydentów Palestyny i Izraela, by przyjechali do jego domu w Watykanie, aby modlić się o pokój między obu narodami. Jeszcze tego samego dnia obaj przywódcy podjęli inicjatywę ojca świętego. Nazajutrz wielki rabin David Lau zaproponował Franciszkowi, aby zgromadził wokół siebie przywódców religijnych świata, którzy potępiliby używanie przemocy w imię religii. Mogą to być dwa bardzo konkretne owoce papieskiej pielgrzymki.