W Ammanie Franciszek spotka się z uchodźcami, a w Betlejem zje obiad z ubogimi rodzinami z Autonomii Palestyńskiej.
„To bardzo wymowne gesty, szczególnie w Ojczyźnie Jezusa, który zawsze stał po stronie ubogich i wykluczonych” – mówi biskup pomocniczy łacińskiego patriarchy Jerozolimy.
William Shomali wskazuje, że do stołu z Papieżem zasiądą nie tyle ludzie, którym na co dzień brakuje chleba lub żyją na ulicy.
„Nasi biedni to przede wszystkim osoby, które cierpią z powodów humanitarnych, politycznych i społecznych. Za pośrednictwem proboszczów wybrane zostały właśnie takie rodziny” – mówi bp Shomali. Jedna z nich pochodzi z Ikritu, w Górnej Galilei. W 1948 r. tamtejsi mieszkańcy zostali ewakuowani z wioski przez wojsko izraelskie, a ich domy zrównano z ziemią. Oszczędzono jedynie parafialny kościół. Mimo wielu wyroków biorących ich stronę sądów, arabscy chrześcijanie wciąż nie mogą wrócić w swe rodzinne strony.
Do stołu z Franciszkiem zasiądą też przedstawiciele 58 rodzin zamieszkujących dolinę Cremisan. Wznoszony tam izraelski mur bezpieczeństwa sprawi, że zostaną odcięci od należącej do nich ziemi i pozbawieni środków do życia. Ponadto obiad z Papieżem zjedzą bliscy mężczyzny skazanego na dożywocie, małżeństwo rozdzielone murem bezpieczeństwa i żyjące między Palestyną a Jerozolimą oraz rodzice politycznego zesłańca do Gazy, która jest jednym wielkim więzieniem.
„Papież nie chciał jeść w Betlejem obiadu z biskupami czy politykami, ale wybrał ubogich i jest to wielka lekcja dla naszego Kościoła. Musimy być blisko cierpiących i odrzuconych, a nie zadowalać się własnym ciepełkiem” – podkreśla biskup pomocniczy łacińskiego patriarchy Jerozolimy. „Franciszek nie zobaczy wprawdzie całej biedy Ziemi Świętej, ale spotkanie z tymi rodzinami da mu obraz sytuacji i przeżywanych przez nas problemów” – zaznacza bp Shomali.