Prawie połowa Polaków (46 proc.) chciałoby wprowadzenia w kampanii wyborczej zakazu dyskredytowania w spotach politycznych konkurentów; ankietowani w większości są też przeciwnikami likwidacji ciszy wyborczej - wynika z badania CBOS i UMK nt. zmian w prawie wyborczym.
CBOS i Centrum Studiów Wyborczych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika we wspólnym badaniu spytały Polaków, co sądzą o rozważanych w ostatnim czasie różnego rodzaju zmianach w prawie wyborczym, dotyczących procedur głosowania lub prowadzenia kampanii wyborczej.
Według 46 proc. badanych spoty radiowe i telewizyjne komitetów wyborczych są potrzebne, ale dyskredytowanie w nich konkurentów politycznych powinno być prawnie zakazane. Zdaniem 30 proc. - spoty w kampanii wyborczej są niepotrzebne. 13 proc. ankietowanych podoba się obecna forma emitowania spotów; uważają oni też, że są potrzebne. 11 proc. nie ma w tej sprawie zdania.
Według CBOS i UMK, Polacy są zdeklarowanymi zwolennikami tzw. ciszy wyborczej - czyli 24-godzinnego czasu bezpośrednio przed oraz w dniu wyborów, gdy zakazane jest prowadzenie agitacji wyborczej i publikowanie sondaży. Jak wskazują autorzy badania, postulaty zniesienia ciszy nie znajdują poparcia wśród Polaków. CBOS i UMK podkreślają, że 72 proc. badanych jest za ciszą wyborczą, z czego 60 proc. - za utrzymaniem jej w obecnym kształcie, a 7 proc. - w wersji skróconej. Zdaniem 5 proc. respondentów ciszę wyborczą należy nawet wydłużyć.
Tylko 18 proc. ankietowanych deklaruje się jako zdecydowani przeciwnicy ciszy wyborczej, 10 proc. - nie ma w tej sprawie zdania. Autorzy badania wskazują, że bardzo podobne opinie wyrażają zarówno najmłodsi, jak i starsi Polacy.
Jak zaznaczają twórcy badania, większość Polaków nie chce obniżenia wieku osób uprawnionych do głosowania do lat 16. 60 proc. jest zdecydowanie przeciwna takiemu rozwiązaniu, 24 proc. - raczej przeciwna. 9 proc. respondentów "raczej" popiera głosowanie 16-latków, 3 - zdecydowanie popiera, a 4 proc. - nie ma w tej sprawie zdania.
Inaczej - wskazują twórcy badania - wygląda kwestia kwot i parytetów płci na listach wyborczych. Kodeks wyborczy z 2011 roku gwarantuje udział co najmniej 35 proc. kobiet i mężczyzn na listach wyborczych.
Według CBOS i UMK blisko połowa ankietowanych popiera prawną regulację odsetka kobiet i mężczyzn na listach wyborczych i grupa ta zwiększa się w ostatnich latach, ale tylko 5 proc. badanych jest zadowolonych z obecnie obowiązującego rozwiązania.
Zdaniem łącznie 36 proc. badanych, w wyborach do Parlamentu Europejskiego kobiety powinny mieć zagwarantowaną połowę miejsc na listach, z czego 13 proc. uważa, że powinno to być 50 proc. miejsc i dodatkowo powinno stosować się metodę "suwaka" - czyli kandydatki powinny być na listach umieszczone naprzemiennie z kandydatami. Opcję 35 proc. miejsc i "suwak" popiera tylko 4 proc. badanych; 6 proc. nie ma zdania w tej sprawie. Z kolei 48 proc. ankietowanych uważa, że prawo nie powinno określać, ile kobiet ma być na listach wyborczych do PE.
Opinie na temat wyrównania liczby kobiet i mężczyzn na listach wyborczych - zdaniem autorów badania - różnicuje głównie płeć. Według CBOS i UMK rozwiązania zmierzające do promowania równości częściej popierają kobiety (51 proc.) niż mężczyźni (39 proc.). Jednak - jak zauważają twórcy ankiety - na zdanie w tej sprawie wpływa też wykształcenie: potrzebę wprowadzenia mechanizmów gwarantujących kobietom miejsca na listach dostrzegają przede wszystkim kobiety gorzej wykształcone.
Badanie przeprowadzono metodą wywiadów bezpośrednich (face-to-face) wspomaganych komputerowo (CAPI) w dniach 3-9 kwietnia 2014 roku na liczącej 1028 osób reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski.