Akcja „powrót z kanonizacji” powoli dobiega końca. Rzym przetrwał najazd Polaków i niedzielę, niezwykłą, bo papieską do czwartej potęgi. Czekamy na ciąg dalszy.
30.04.2014 11:04 GOSC.PL
Było nas tam naprawdę sporo. Plac Świętego Piotra tonął w biało-czerwonych flagach. Tłumy rodaków na rzymskich piazzach. Tłumy? Raczej pokaźna grupa ludzi, z których wielu miało swoją indywidualną historię związaną z osobą papieża. Papież przyciągał ich jak magnes. Właśnie dlatego chcieli tam być. To była naprawdę silna reprezentacja. Było głośno, radośnie i naprawdę poruszająco. Pewien etap w dziejach Polski został zamknięty. Misja wykonana?
W czasie poprzedzającego kanonizację czuwania dla Polaków organizator spotkań lednickich o. Jan Góra pozwolił sobie na bardzo trzeźwe pytanie. Pytał zgromadzonych na Piazza Navona, co zrobimy z Janem Pawłem II, gdy wrócimy do kraju. Czyżby obawiał się, że entuzjazm zniknie, gdy tylko feta na placu Świętego Piotra się zakończy?
Podsunął też uczestnikom czuwania konkretne wskazówki. – Trzeba do Jana Pawła II mówić i nadsłuchiwać Jego odpowiedzi. Ja rozmawiam z nim cały czas i mówię nieraz: skoro mnie w to wrobiłeś, to mi pomagaj. I pomaga – mówił o. Góra.
Owoc tej pomocy widać. Lednica rozrasta się z roku na rok i promieniuje. Przyjeżdżają na nią już nie tylko Polacy, ale też osoby z zagranicy. Skomponowane specjalnie na te spotkania utwory są znane w całej Polsce. Ba, śpiewano je nawet w kolejce na Plac Świętego Piotra. Ludzie organizujący to spotkanie angażują się w kolejne dzieła. Lednica jest jednym z przykładów tego, o co apelował papież: aby przekładać wiarę na kulturę. Konkret.
Każdy święty jest owocem wytężonej pracy Ducha Świętego. Jan Paweł II (przepraszam, Święty Jan Paweł II) był Mu w fantastyczny sposób posłuszny. I to jest kolejne praktyczne rozwiązanie, które można zastosować w pokanonizacyjnym czasie. Być otwartym na ten Boży powiew. Dać się poprowadzić.
Papież chciał, żebyśmy zawsze od siebie wymagali i byli świadkami. Chciał, żebyśmy się rozwijali i pociągali swoim przykładem innych ludzi. Wiedział, że mentorskie wymądrzanie się nie przejdzie, nikt tego nie kupi. Trzeba być autentycznym świadkiem, samemu. Nikt za nas nie odrobi tej lekcji. Ciąg dalszy musimy stworzyć my. Nie ma innej opcji.
Weronika Pomierna