Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich nie musi przepraszać Cezarego Łazarewicza za nominowanie go do antynagrody "Hiena Roku" za tekst o ojcu braci Kaczyńskich - orzekł w piątek Sąd Apelacyjny w Warszawie. Pozew Łazarewicza został prawomocnie oddalony.
SA uznał za "całkowicie nieskuteczną" apelację Łazarewicza od ubiegłorocznego wyroku sądu I instancji, który oddalił jego powództwo. Od wyroku SA można jeszcze złożyć skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego, ale trzeba byłoby w niej wykazać naruszenie prawa przez sąd. Łazarewicza ani jego adwokata nie było na ogłoszeniu wyroku.
Łazarewicz pozwał SDP o ochronę dóbr osobistych za zgłoszenie jego kandydatury do niechlubnego tytułu przyznawanego za szczególną nierzetelność i lekceważenie etyki dziennikarskiej. W pozwie domagał się przeprosin na portalu SDP, w "Gazecie Wyborczej" i "Rzeczpospolitej" oraz wpłaty przez SDP 20 tys. zł na cel społeczny.
SDP nominowało go za artykuł w "Newsweeku", w którym w 2012 r. opisywał ojca Lecha i Jarosława Kaczyńskich - Rajmunda. Pisał m.in. o jego domniemanej przynależności do PZPR, o rzekomo nienajlepszych relacjach rodzinnych, a także, że krótko przed śmiercią w 2005 r. miał powiedzieć: "Boże, uchroń Polskę przed moimi synami narwańcami".
W uzasadnieniu nominacji SDP pisało, że tekst - oparty głównie na anonimowych źródłach i "głęboko ingerujący" w prywatność bliskich Rajmunda Kaczyńskiego - "został napisany pod tezę polityczną, mającą w efekcie uderzyć w lidera opozycji oraz dobrą pamięć o nieżyjącym prezydencie RP".
Łazarewicz uznał, że nominowano go dlatego, że "nie pisał na kolanach", a SDP przejęła grupa dziennikarzy blisko związanych z PiS. Mówił, że zdecydowana większość wypowiedzi pochodziła od osób wymienionych z nazwiska.
W 2013 r. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew, uznając, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych powoda. SO ocenił, że dziennikarz musiał liczyć się z krytyką, podejmując taki temat, a uwzględnienie pozwu mogłoby ograniczać swobodę debaty publicznej. Według SO powód nie doznał żadnej krzywdy po nominacji, bo środowisko dziennikarskie było podzielone w tej sprawie.
SO uznał, że powód może być traktowany jako osoba publiczna, której zakres ochrony prawnej jest mniejszy. Według SO publikowanie plotek nie leży w interesie publicznym.
W apelacji Łazarewicz wniósł o uchylenie wyroku SO. Jego pełnomocnik mec. Tobiasz Szychowski dowodził w SA, że poniósł on krzywdę, bo określenie "hiena" przylgnęło do niego i niektórzy jego rozmówcy tak właśnie go do dziś kojarzą. Pełnomocnik SDP mec. Artur Wdowczyk wnosił o utrzymanie wyroku. Argumentował, że w sprawie chodzi m.in. o to, czy w ogóle dane środowisko może przyznawać "antynagrody".
SA uznał, że autorom uzasadnienia uchwały SDP nie można zarzucić bezprawności. W uzasadnieniu wyroku SA sędzia Ewa Harasimiuk mówiła, że powód podawał w tekście źródła informacji, gdy odnosiły się one do faktów, a kiedy używał "sformułowań negatywnych", to źródła były anonimowe, np. "koledzy Rajmunda".
Według SA takie "stwierdzenia niewiadomego pochodzenia" naruszają prawo prasowe, bo odnoszą się do osoby niebędącej osobą publiczną. "Bohater artykułu nie był i nie chciał być osobą publiczną" - dodała sędzia.
Zdaniem SA słowa pozwanych o "artykule pisanym pod tezę polityczną" uzasadnia sam jego tytuł ("Ojciec braci"), tzw. sublead (zdanie: "O jego pamięć nigdy nie zadbała najbliższa rodzina. Nie chciała zadbać") oraz umieszczenie całego tekstu w dziale "polityka". Sędzia Harasiumiuk dodała, że wytłuszczenia w tekście wskazywały, że "głównymi bohaterami są synowie Rajmunda".