3 kwietnia 2014 roku Ojciec Święty Franciszek podpisał dekret, którym ogłosił Marię od Wcielenia świętą. 30 kwietnia, w rocznicę przejścia do nieba, przypada jej wspomnienie.
Maria Martin przybrała w klasztorze imię Marii od Wcielenia. Urszulanki wybrała z kilku powodów. Był to zakon równocześnie kontemplacyjny i czynny. Siostry kilka razy dziennie śpiewały oficjum oraz prowadziły szkołę pensjonatową, zajmowały się wychowaniem i nauczaniem dziewcząt. Wstąpiła więc do urszulanek z powodów apostolskich, ale od początku przeczuwała, że ten klasztor jest tylko miejscem przejściowym, że Bóg przewidział dla niej coś innego, chociaż w głębi serca odrzucała tę myśl, bo według normalnego przebiegu rzeczy miała pozostać w tym klasztorze aż do śmierci. W Boże Narodzenie 1633 roku, gdy Maria ukończyła nowicjat i złożyła profesję, kolejny proroczy sen nadał nową orientację całemu jej życiu: zobaczyła nieznany sobie kraj – rozległy, górzysty, pokryty lasami i gęstą mgłą. Na szczycie wystającej ponad mgłą góry, na wierzchołku kamiennej kapliczki siedziała Matka Boża z małym Jezusem na kolanach i rozmawiała z Nim o Marii, która poznała, że jej los nierozdzielnie związany będzie z tym krajem. Wydawał się jej równie godny litości jak przerażający. Dowiedziała się także, że krajem, do którego ma się udać, by „zbudować dom dla Jezusa i Maryi”, jest Kanada, gdzie od 1632 roku duchową opiekę roztaczali jezuici jako jedyni misjonarze. Chociaż ciałem przebywała w klasztorze, Maria duchem przebiegała cały świat, aby towarzyszyć pracownikom Ewangelii. Pisała w swojej autobiografii: „Czułam się zjednoczona z nimi, ponieważ spalali się dla interesów mojego Boskiego Oblubieńca, aby zbawiać dusze i wydawało mi się, że to samo robię. (…) Duch Jezusa przenosił mnie do Indii, do Japonii, do Ameryki, na Wschód i na Zachód, do regionów ziemi w Kanadzie, do Huronów i do całej zamieszkałej ziemi, gdzie tylko żyły dusze rozumne. Pragnęłam pozyskać je dla Jezusa Chrystusa”.
Dzięki zbiegowi okoliczności, niezależnemu całkowicie od niej, w 1639 roku pojawiła się konkretna możliwość podjęcia fundacji klasztoru urszulanek w Nowej Francji; Maria poświęciła się temu bez reszty, pozostawiając we Francji swego dorosłego, dwudziestoletniego syna. Dnia 1 sierpnia 1639 roku trzy urszulanki misjonarki – dwie z Tours i jedna z Paryża w końcu przybyły do Québec w Kanadzie po trzech miesiącach podróży przez ocean.
Miasto Québec było założone w 1633 roku, ale w sześć lat później kolonia była jeszcze nieuformowana. Osada, składająca się jedynie z fortu oraz kilku domów z kamienia i chat z drzewa, liczyła zaledwie 250 osadników francuskich. Wokół rozpościerał się nieprzebyty kraj gór i lasów, gdzie Huroni, Irokezi, Algokingowie, Montanowie i inne plemiona indiańskie żyły z polowania, rybołówstwa i we wzajemnych wojnach. Maria od Wcielenia, jako pierwsza na świecie kobieta misjonarka przybyła tu w 40 roku życia, aby pozostać przez ponad trzydzieści lat, aż do swej śmierci. Pragnęła, zgodnie z charakterem swego powołania, wziąć udział w ewangelizacji Indian. Pisała: „Słuszne jest, aby mój Oblubieniec był Panem; jestem wystarczająco przygotowana, aby uczyć wszystkie narody; daj mi głos tak donośny, aby usłyszano na krańcach ziemi, że mój Boski Oblubieniec jest godzien rządzić i być kochanym przez wszystkie serca”.
Wszystko musiała zaczynać od podstaw. Początkowo zarówno siostry jak i pensjonarki, to znaczy francuskie i indiańskie dziewczęta, które powierzano im na wychowanie, zamieszkały w dwuizbowym pomieszczeniu z piętrowymi łóżkami, służącym równocześnie za sypialnię i refektarz, oratorium i klasy szkolne. Maria od Wcielenia rozpoczęła budowę klasztoru, sprowadziła z Francji materiały budowlane oraz robotników, których zaangażowała na trzy lata. Kiedy klasztor już powstał nakładem olbrzymich wysiłków i wielkich kosztów, spłonął doszczętnie w nocy 31 grudnia 1650 roku.
Opierając się namowom sióstr z Francji, by urszulanki opuściły Kanadę, Maria od Wcielenia, mocna wewnętrzną pewnością, kontynuowała odbudowę, doświadczając wtedy szczególnej opieki i obecności Matki Bożej: „Gdy tylko rozpoczęłyśmy budowę, poczułam wyraźnie jej pomoc i to w sposób zupełnie niezwykły. (…) ciągle czułam jej obecność. Nie widziałam jej, ale towarzyszyła mi wszędzie, gdzie szłam na budowie, od chwili gdy zaczęto usuwać zgliszcza, aż do wykończenia klasztoru. Przechodząc z miejsca na miejsce, rozmawiałam z Nią mówiąc: Chodźmy, Matko Boża, chodźmy zobaczyć, co robią robotnicy. Zależnie od okoliczności biegałam w górę i w dół po rusztowaniach bez lęku, rozmawiając z Nią w ten sposób”.
Maria od Wcielenia była w Kanadzie przełożoną przez trzy sześcioletnie kadencje; w przerwach między nimi pełniła funkcję mistrzyni nowicjatu i ekonomki. Była wybitną wychowawczynią i nauczycielką. Prowadziła szkołę dla dziewcząt i wywierała wpływ zarówno na francuskich osadników jak i na Indian, stając się wszystkim dla wszystkich w nowo powstającej kolonii. Aby nauczać katechizmu dziewczynki i kobiety indiańskie, Maria od Wcielenia uczyła się języków indiańskich (Montanów, Algonkinów, Huronów, Irokezów). Opracowywała w tych językach katechizmy, historię biblijną, modlitewniki, słowniki. Autorytet czarnych sukien, jak nazywano urszulanki, a zwłaszcza przełożonej, Marii od Wcielenia, wzrósł już do tego stopnia, że przychodzili do niej nie tylko nowo przybywający do Kanady jezuici, prosząc o rady i wskazówki, ale odjeżdżający do Francji, aby się z nią pożegnać. Przychodzili także naczelnicy szczepów, w pióropuszach na głowie, aby przed udaniem się na łowy lub na wojnę prosić o błogosławieństwo i modlitwy. Kiedyś przybył cały szczep Attikameków po pouczenie w wierze.
Większość plemion Indian było nomadami. Najliczniejsi chrześcijanie rekrutowali się spośród osiadłych bliżej Québec Algokingów, natomiast bezustannym wieloletnim zagrożeniem dla kolonii były najazdy Irokezów. Zniszczyli oni doszczętnie placówki misyjne jezuitów. Śmierć męczeńską wśród tortur poniosło z ich rąk ośmiu ojców. W 1649 roku (10 lat po przybyciu urszulanek do Kanady) plemię Huronów, najbardziej podatne na przyjęcie chrześcijaństwa, zostało ostatecznie rozbite. Wydawało się, że ewangelizacja Ameryki legła w gruzach. Następnie Irokezi zaczęli atakować osiedla francuskie. W 1652 roku zadali straszliwy cios miastu Trois-Rivières, zabijając gubernatora i najznakomitszych mieszkańców, co wznieciło panikę wśród francuskiej ludności Québec. Maria od Wcielenia, która obiektywnie oceniała wydarzenia, była zmuszona przyznać w 1653 roku: „Widzę sprawy tego kraju w tak opłakanym stanie, iż można by sądzić, że to jego ostatnie chwile. Podjęto już projekt, aby wszystkiego zaniechać i wezwać okręty z Francji dla ocalenia tych, którzy nie wpadną do tego czasu w ręce naszych nieprzyjaciół”. Sytuacja musiała więc być naprawdę beznadziejna. Wówczas to Maria oddała się Bogu na ofiarę: złożyła siebie jako „całopalną hostię dla Bożego Majestatu, aby być strawioną za ten nieszczęsny kraj, w taki sposób, w jaki Bogu się spodoba”. Myśl o tym nasunęła się jej w czasie rekolekcji rocznych (22.V-1.VI 1653 roku), Indianie bowiem, według określenia Marii od Wcielenia, byli jej „największym skarbem, jej braćmi i siostrami, których kochała więcej niż własne życie i wszystkie dobra, jakie są pod niebem”. Odpowiedź była natychmiastowa. Francja zapowiedziała wysłać do Kanady większe oddziały wojska. Irokezi natomiast postanowili rozpocząć negocjacje pokojowe. Był to wprawdzie tylko czteroletni rozejm, ale pozwolił on krajowi przeżyć, rozrosnąć się i umocnić swe siły. W 1666 roku znów doszło do prawdziwego oblężenia miasta Québec. Siostry musiały wycofać się do jezuitów, a klasztor urszulanek zamieniono na twierdzę, której broniło 80 osób. Maria od Wcielenia nie opuściła budynku. Czuwała nad wszystkim, przygotowując dla żołnierzy i służby zarówno posiłki jak i zapasy amunicji. Groźba Irokezów ustała dopiero po kilku latach.
s. Daria Klich OSU