„My, chrześcijańscy ateiści, jesteśmy niewolnikami. Ta kobieta z Hondurasu jest prawdziwie wolna.”
05.04.2014 17:55 GOSC.PL
Niewiele brakowało, a przegapiłabym ten obraz. Zmęczona ilością postów i linków postanowiłam szybko ewakuować się z wiadomo którego portalu społecznościowego. Wystarczy na dzisiaj! Ostatnie kliknięcie na zalajkowany przez znajomą link o tytule: „Zdjęcia dziecięcych sypialni”. I dopisek, że to nie są zwykłe zdjęcia. Może to tylko chwyt marketingowy? Postanowiłam zaryzykować.
Fotograf James Mollison uwiecznił na swoich fotografiach dzieci z różnych części świata. Od Japonii przez Nepal, Szkocję, aż do Brazylii. Zostały one zebrane w książce pt.: „Where Children Sleep” (Tam, gdzie śpią dzieci). Gdy poproszono fotografa o przygotowanie projektu dotyczącego praw dzieci, pomyślał o swoim własnym pokoju. O tym, jak ważne było dla niego, gdy był dzieckiem, aby mieć swoja własną przestrzeń. Myślał o tym, jak odzwierciedlała ona jego charakter i zainteresowania. Zdjęcia Mollisona świetnie oddają różnorodność warunków, w jakich żyją dzieci na całym świecie. Są wyrzutem sumienia dla nas, którzy nieraz własny pokój traktujemy jako coś, co nam się należy.
Mała Netu, 11 lat, mieszka w Nepalu. Na pierwszym zdjęciu delikatnie uśmiecha się, patrząc w obiektyw. Kolejne zdjęcie przedstawia pokój Netu. Rozwalająca się rudera, którą trudno nazwać domem. Serce się ściska na myśl, że w takich warunkach może mieszkać mała dziewczynka. „Brud, smród i ubóstwo” „mocne” - sypią się komentarze. Obok zdjęcia 15-letniej Risy, mieszkającej w Kyoto. Tradycyjne japońskie kimono, staranny kredowy makijaż. Minimalistycznie, ale elegancko urządzony pokój. Kontrast uderza od razu. Jeden obraz mówi więcej niż tysiąc słów. I zapada w pamięć.
Do dziś pamiętam twarz pewnego chłopca z filmu pt. „Dziecko 31”. Zanim trafił pod skrzydła szkockiej organizacji Mary’s Meals (Posiłki Maryi), mieszkał, a raczej wegetował na kenijskim śmietniku. Teraz chodzi do szkoły i ma szansę na zdobycie edukacji, a w przyszłości pracy. A wszystko zaczęło się od jednego posiłku dziennie, który codziennie w szkołach otrzymuje dzięki wolontariuszom z Mary’s Meals ponad 800 000 dzieci na całym świecie.
W książce pt. „Wierzący niepraktykujący” pastor Craig Groeschel opowiada pewną historię, związaną z jego wizytą w Hondurasie, gdzie razem z ludźmi ze swojego kościoła pomagał budować dom dla osób w trudnej sytuacji życiowej. Tak się składa, że jego żona z powodów czysto zdrowotnych, postawiła w domu na kuchnię wegetariańską, co nie do końca spodobało się pastorowi. „Nie obchodzi mnie za bardzo, czy czerwone mięso jest dla mnie zdrowe – bardzo mi smakuje! (…) Wiem, że niektórzy faceci wyjeżdżają za miasto, by napić się piwa i uganiać się za kobietami. Ze mną jest inaczej. Ja wymykam się, aby zapolować na solidną porcję polędwicy” – pisze Groeschel. Po skończonej pracy na budowie zabrano gości do domu pewnej samotnej matki.
Była to ledwie trzymająca się budka z kartonu. Na powierzchni, odpowiadającej garderobie w sypialni państwa Groeschel, mieszkało pięć osób. Podłoga była brudna, nie było bieżącej wody. Pastor lekko się zestresował, gdy kobieta z uśmiechem na ustach podała obiad. „Nie chcąc jej urazić, zjadłem mięsopodobną substancję, modląc się przy każdym kęsie o Bożą ochronę” – wspomina.
Po skończonym obiedzie tłumacz zapytał go, czy zauważył, że tylko on jadł mięso. Wtedy dotarło do niego, że inni goście dostali fasolę i tortille. Tłumacz dodał, że gospodyni usłyszała, że pastor, mający ją odwiedzić, bardzo lubi mięso. Jej samej nie stać, aby je kupować. Przez kilka miesięcy odkładała jednak pieniądze, aby móc przygotować swojego gościowi obiad, który będzie mu smakować. Wystarczyło tylko na jeden kawałek. Gdy pastor usłyszał to, rozpłakał się jak dziecko.
Otacza nas morze przedmiotów. Każdy z nich ma swoją cenę. Post zachęca do ascezy, rezygnacji z tego, co mamy, na rzecz innych. „My, chrześcijańscy ateiści, jesteśmy niewolnikami – stawia ostrą tezę pastor Groeschel. – Ta kobieta z Hondurasu jest prawdziwie wolna”. Aby obdarować obcego człowieka, zdobyła się na spore wyrzeczenie. Mimo, iż nie miała tego, za czym my gonimy codziennie, miała pokój i prawdziwą radość w Bogu. Czego więcej tak naprawdę potrzeba?
Weronika Pomierna