Pojednanie między ludźmi, uzdrowienie, wiara w cuda – to wszystko jest w Kościele katolickim tak silnie wyartykułowane, a my o tym nie wiedzieliśmy. Gdy odkryliśmy to, zaczerwieniliśmy się ze wstydu z powodu naszej niewiedzy – wspomina Birgitta Ekman, żona pastora Ulfa Ekmana.
12.03.2014 08:30 GOSC.PL
Z początku myślałam, że to żart. Zanim podzieliłam się z kimkolwiek tą informacją, na wszelki wypadek, sprawdziłam dwa razy datę w telefonie. Wszystko wskazywało na to, że to nie prima aprilis. Nie byłam jedyną, która nie mogła uwierzyć, że założyciel jednego z prężniej działających kościołów charyzmatycznych w Szwecji podjął razem z żoną decyzję o konwersji.
Ulf Ekman nigdy nie był rozentuzjazmowanym fanem Kościoła katolickiego. Gdy Jan Paweł II, jako pierwszy papież w historii, miał w 1989 r. odwiedzić Szwecję, pastor nie był zachwycony. Publicznie wyrażał swoją krytykę. Teraz, mówiąc o tym, że chce pojednać się z Kościołem katolickim, nie boi się przyznać do poglądów sprzed lat. Mówi, że chce wrócić do źródeł.
Jest to efekt ponad 10-letniej podróży Ulfa i jego żony Birgitty. Od stereotypowego, typowego dla wielu protestantów, spojrzenia na Kościół katolicki, do zdziwienia i zachwytu. Ponoć już po powrocie z Izraela w 2005 r. (para mieszkała tam przez 3 lata) czuć było większą życzliwość w jego podejściu do katolików. Było to widoczne w publikowanych przez niego tekstach, w coraz większym zaangażowaniu na rzecz ekumenizmu, w gościach, którzy byli zapraszani na coroczną letnią konferencję kościoła Livets Ord (Słowo Życia). Wystarczy rzucić okiem na listę prelegentów w 2013 r. Kto mówił o potrzebie odnowienia relacji z Duchem Świętym? Katolik, kaznodzieja Domu Papieskiego – ojciec Raniero Cantalamessa.
Decyzja pastora Ekmana wydaje się dobrze przemyślana. Podobnie jak katolicka teologia. To nie jest przecież szwedzki stół, z którego można dowolnie wybierać to, co nam się podoba. To raczej karta dań, specjalnie skomponowana w przemyślany sposób. Obecność jednego składnika wydobywa głęboki smak pozostałych dań. Jedno wynika z drugiego. I właśnie to zachwyciło Ulfa i Birgittę.
– Pojednanie między ludźmi, uzdrowienie, wiara w cuda – to wszystko jest w Kościele katolickim tak silnie wyartykułowane, a my o tym nie wiedzieliśmy – wspomina w rozmowie z dziennikarzem gazety Världen idag (Świat dzisiaj) Birgitta Ekman. – Gdy to odkryliśmy, zaczerwieniliśmy się ze wstydu z powodu naszej niewiedzy.
W zsekularyzowanej Szwecji charyzmatyczny kościół Livets Ord nieraz budził emocje. W mediach pojawiały się sensacyjne opinie, wypowiadane przez ludzi, którzy nigdy nie przestąpili progu tego kościoła. Birgitta wspomina, że wielu jej przyjaciół cierpiało, słysząc krzywdzące opinie ludzi, którzy tylko powtarzali to, co przeczytali w prasie.
– Zauważyłam, że my sami w podobny sposób odnosiliśmy się do Kościoła katolickiego. Czytaliśmy książki, które w negatywny sposób ukazywały Kościół katolicki i myśleliśmy, że mamy pewną wiedzę o katolikach. Tak naprawdę były to informacje z drugiej ręki. Dlatego tak ważne było dla mnie, żeby zdobyć się na ten wysiłek i sprawdzić, co Kościół katolicki rzeczywiście mówi na dany temat. Zajrzeć do odpowiednich dokumentów i książek. Nie można oceniać Kościoła na podstawie przekazów z drugiej ręki.
Mimo zachwytu pastor Ekman sam dziwi się sobie – przecież nie odchodzi z założonego przez siebie kościoła z powodu konfliktów lub wypalenia zawodowego. Co zatem zadecydowało o jego decyzji? Jako jedyne logiczne (!) uzasadnienie podaje silne poczucie, że to Bóg tego od niego oczekuje.
Pastor Ekman stwierdził, że musi być konsekwentny. Skoro Chrystus przyszedł po to, żeby zgromadzić rozproszone dzieci Boże w jedno, to podziały nie pochodzą od Niego.
– Wiara w jedność chrześcijan ma swoje praktyczne konsekwencje. W centrum Ewangelii leży jedność. Bogu bardzo zależy na tym, żebyśmy się pojednali. Jezus umarł za to – powiedział Ulf Ekman.
Dla wielu ludzi jego decyzja jest zupełnie niezrozumiana. Odłóżmy na bok kwestie teologiczne. Dorosły mężczyzna na kierowniczym, odpowiedzialnym stanowisku, wywraca swoje życie do góry nogami. Dlaczego? Bo czuje, że właśnie tego oczekuje od niego Bóg. W głosie Boga, który nie tak łatwo przecież usłyszeć, on słyszy logiczne argumenty. I idzie za nimi. Gratuluję odwagi!
Weronika Pomierna