Mój Pan przysyła róże z dedykacją osobistą

O Panie mój i dobry nasz Ojcze, nie rozgniewaj się zuchwałością moją, ale widzisz - jesteśmy w kłopocie: musimy kupić mieszkanie...

Nasz najstarszy syn (a mamy ich pięciu) rozpoczął studia (wydział Prawa - Uniwersytet Wrocławski)  i wyjechał z rodzinnego domu na wsi do Wielkiego Miasta. Wynajął pokój u kolegi i wszystko biegło zwykłym torem do czasu, kiedy chłopaki pokłócili się i dziecko nasze z dnia na dzień zostało wyrzucone na bruk.

Wzruszony niedolą chłopaka ojciec (mój mąż), oznajmił nam, że nie będzie tułać się po kolejnych najemcach, zdany na ich fochy w środku semestru. A człowiek ten nieczęsto się wzrusza... Oznajmił nam, że daje nam dwa tygodnie na kupno mieszkania we Wrocławiu i zrobimy inwestycję, bo skoro dzieje się tak przy najstarszym, któż wytrzyma te przeprawy z czterema pozostałymi braćmi. On - ojciec - zapłaci, ale nie ma czasu się tym zajmować. Najstarszy na miejscu, pozostali do internetu!

Zdumienie, radość, niedowierzanie...

Następnego dnia, myjąc podłogę w łazience (pamiętam jak dziś), przypomniałam sobie nasz zimowy spacer po świątecznie ustrojonym rynku w Opolu (gdy nasi chłopcy tam mieszkali w licealnych czasach) i wypowiedziane marzenie o małym mieszkanku na poddaszu zabytkowej kamieniczki przy rynku. Kocham nasz  dom na wsi, ale rynek miasta o średniowiecznym (czytaj: znakomitym) założeniu, jest nie do zastąpienia w pewnym względzie. Drgnęło we mnie to wspomnienie i pozostając na klęczkach (myłam podłogę) taką modlitwą do Pana się zwróciłam:

"O Panie mój i dobry nasz Ojcze, nie rozgniewaj się zuchwałością moją, ale widzisz - jesteśmy w kłopocie: musimy kupić mieszkanie we Wrocławiu, najlepsze oferty dawno się sprzedały (jest środek semestru) więc skoro rzecz jest nieprawdopodobna, zwracam się do Ciebie. Proszę Cię o prezent wcale nie skromny i nie malutki: jeśli to możliwe, niech znajdzie się mieszkanie przy wrocławskim Rynku. WIEM, to bezczelne, bo ceny są tam takie, że z powodu wielkiej ilości zer nie umiem ich przeczytać, ale u Ciebie nie ma rzeczy niemożliwych. Aby moje małoduszne serce nie miało wątpliwości, że to może nie Ty, że może szczęście, może przypadek - niech będzie jeszcze trudniej (co to dla Ciebie): niech cena będzie w zasięgu, niech to będzie zabytek autentyczny, nie rekonstrukcja, marzę o poddaszu ze skosami. I jeszcze jedno, Panie - mój mąż dał nam dwa tygodnie, a jak wiesz, to nie przelewki. Nie gniewaj się, być może jestem bezczelna i na pewno niegodna, jeśli przeginam to zapomnij o tym, co powiedziałam, ale jeśli zechcesz, to prośba moja jest TAK UKONKRETNIONA, że będę wiedzieć że to Ty, to tak jakbym dostała bukiet róż od Ciebie z podpisanym bilecikiem."

...

- Na dorocznym spotkaniu agentów nieruchomości nasza transakcja została ogłoszona "okazją roku". Kamienica znajduje się na ulicy Psie Budy - przy Placu Solnym - część wrocławskiego Rynku w obrębie średniowiecznych murów. Zdjęcia z 1945 roku dokumentują zachowanie renesansowego portalu z bombardowań - jedynego ocalałego na ulicy, studenci ASP siadają i rysują.
- Mieszkanie jest na poddaszu, (przy malowaniu ścian młodszy brat rzucił: a musiałaś prosić o skosy?!!
- Dach przeciekał (zgniły ocynk), a obiekt pod ochroną konserwatora zabytków - wszyscy uznali nas za szalonych!
- Niespodziewanie znalazły się jakieś zabłąkane pieniądze, pomimo zadłużenia miasta po Euro, i kamienica dostała 85% dofinansowania (bo obiekt pod ochroną konserwatora zabytków!) na remont elewacji i NOWY DACH (karpióweczka i miedź).

Chwała Panu, mój Pan żyje i przysyła róże z dedykacją osobistą :)

Elżbieta Frey

« 1 »