W obiegu krąży wiele krzywdzących stereotypów gmatwających dodatkowo zrozumienie sytuacji w Republice Środkowej Afryki. Niektóre z nich to wręcz medialne gnioty.
90% seleka stanowili muzułmańscy najemnicy (w większości z Czadu i nieco z Darfuru). A tam, na tych pustynnych terenach, wiadomo: bieda, aż piszczy, więc od wieków hołduje się praktyce razzi, jako sposób na podreperowanie funduszy. „Zdobędziecie kraj dla mnie, a co znajdziecie po drodze, to wasze!”- obiecywał im Djotodia. Powiedzmy sobie jasno: Nie była to rebelia sensu stricte, a raczej najazd obcokrajowców z okupacją w konsekwencji. Bariery ściągające haracz z przechodniów i samowolka pozostawionych samopas żołnierzy.
Wobec takiego stylu rządów, nigdy nie wierzyłem, żeby seleka poważnie brali pod uwagę zachowanie władzy i pozostanie na miejscu. Raczej tylko krótkoterminowo: napchać kieszenie i do domu! A to, że podobnie jak kiedyś ludzie Kmicica, kmiotków poturbują, parę chałup z dymem puszczą, czy też pofolgują sobie z dziewkami, w czym problem?
Nie trzeba też mieć jakiegoś wyolbrzymionego wyobrażenia o wojnie w RCA. To konflikt w nowoczesnym stylu – jak najtańszy a skuteczny - guerilla z domieszką Dzikiego Zachodu. Wzajemne podchody niewielkich band zbrojnych. Więcej tu huku i stresu, niż faktycznych zbrodni. Ale to i tak wystarczy, by setkom tysięcy ludzi skutecznie obrzydzić życie, bo wzięcie w zakład całej populacji cywilnej jest świadomie obraną taktyką.
O pieniądze też chodzi samym anti-balaka. To oni zwycięzcy, więc im się też należy. Kolumna seleka próbuje przedrzeć się przez Bouar będące już pod kontrolą anti-balaka. W pukawce między nimi, która stawia na nogi całe miasto i każe ludziom po raz kolejny, nocą, chronić się na misjach katolickich, nie chodzi o wojnę a tylko o zadrę. Anti-balaka bowiem mają swym przeciwnikom za złe, że ci obłowili się po uszy, ale teraz nie chcą się z nimi podzielić…
A prości ludzie? Dla ich części każde kolejne „wyzwolenie” to okazja na rabunek sklepów, czy u sąsiada. Ale nie bądźmy zbyt surowi. Jedenaste przykazanie: „jak masz okazję to kradnij” jest głęboko wpisane w serca niektórych ludzi i to bez względu na szerokość geograficzną. Jeden z mych braci w zakonnie wspominał z dzieciństwa, że w czasie gdy robotnicy w jego rodzinnym mieście walczyli z komuną o ideały demokracji i doszło do starć z milicją, on sam wówczas podrostek, wpadł sobie do zdemolowanego sklepu na „darmową” czekoladę...
Seleka, wczorajsi rządcy RCA wycofują się, to fakt. Ale zanim całe terytorium oczyści się z ich obecności, potrzeba dużo czasu. Samo się to nie zrobi. Międzynarodowych sił rozjemczych za mało, a żołnierze z FACA to nicponie. „Generał” anti-balaka w Bouar zapowiedział wychodzącym z ukrycia wojskowym, że nie mają prawa wrócić do koszarów, bo są tchórzami bez honoru. I ma dużo racji. Tymczasem cała „oczyszczona” prowincja to raj dla bandytów i szabrowników. W takim okresie nic gorszego dla cywilów, jak wałęsający się maruderzy.
Na misji w Bossemtele, siostry otrzymują od „wyzwolicieli” anti-balaka ultimatum: „Zorganizować do jutra 350.000 fcfa (około 500 euro), albo wchodzimy do waszej szkoły i robimy porządek z muzułmanami, których tam ukrywacie!” Życie ludzkie ma śmiesznie niską cenę.
Z całym szacunkiem do każdej przelanej kropli ludzkiej krwi, do tych 2000 zaprzepaszczonych ludzkich istnień. Nie można jednak mówić o ludobójstwie w RCA, pałającej żądzy krwi i powszechnym zdziczeniu, bo to byłaby krzywdząca przesada. To ekstremalne przeżycia pchają nieraz ludzi do nieludzkich zachowań. Ale mieszkańcy Centrum Afryki wcale nie są bardziej krwiożerczy niż my. Nie róbmy sobie wypominków.
A po naćpanych najemnikach żyjących w ciągłym poczuciu osaczenia, czegoż dobrego można się spodziewać? Niewiele trzeba by iskra padła na proch. Przykład z wczoraj: 6 samochodów seleka (setka ludzi) zabłądziła do Ndim - pomylili drogę. Zanim zawrócą, któryś z nich daje tysiąca (7 zł) chłopakowi stojącemu na poboczu i prosi o zakup „działki”. Ten bierze pieniądze i – rozpływa się w naturze. Po chwili, wojak połapawszy się, że został zrobiony w balona, z miejsca grozi podpaleniem najbliższego domu. Na szczęście znalazł się ktoś roztropny, kto mu natychmiast oddał pieniądze z własnej kieszeni. I pojechali. Zaraz potem cała grupa młodych puszcza się pędem na owym cwaniakiem, by mu dokopać. I bardzo dobrze.
br. Robert Wieczorek OFM Cap