Sposób znowelizowania ustaw o OFE urąga wszelkim zasadom dobrej legislacji.
06.12.2013 12:30 GOSC.PL
Sejm przyjął „ustawę o zmianie niektórych ustaw w związku z określeniem zasad wypłaty emerytur ze środków zgromadzonych w otwartych funduszach emerytalnych”. Za głosowała koalicja (wyłamał się jedynie poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Andrzej Dąbrowski, który wstrzymał się od głosu), przeciw – cała opozycja. Reformę przyjęto w ekspresowym tempie, w ciągu tego tygodnia.
Nie wnikając w szczegółowe zapisy ustawy, trzeba powiedzieć, że tempo i sposób, w jaki ją przyjęto, to zwykły skandal. Zmiany w OFE to najważniejsze rozstrzygnięcie legislacyjne tego roku, a jego materia jest złożona i ma wpływ na finanse publiczne oraz wysokość naszych przyszłych emerytur (choć na nie nie aż tak wielki, jak się niektórym wydaje). Ze względu na swą wagę wymagają wielu tygodni prac, i to nie tyle w rządzie, co w parlamencie. W końcu to on jest władzą ustawodawczą.
Jednak ekipa Donalda Tuska postawiła logikę tworzenia prawa w Polsce do góry nogami. Miesiącami trwały prace nad ustawą – ale w ministerstwach, nie w sejmie. Posłowie mieli jedynie możliwość wygadania się na ich temat podczas I czytania oraz wyrażenia opinii podczas głosowania. Sejm odrzucił 999 poprawek zgłoszonych przez Solidarną Polskę (fakt, że wyglądało to na obstrukcję) jedną poprawką, która brzmiała tak samo, jak sama ustawa. To ewidentny wybieg mający na celu uniemożliwienie jakichkolwiek prac nad projektem. Teraz ustawę „klepnie” senat, w którym Platforma Obywatelska ma samodzielnie większość (zbierze się 11 i 12 grudnia – i wtedy prawdopodobnie izba wyższa przyjmie projekt), potem prezydent Bronisław Komorowski ją, mimo kilku wątpliwości, podpisze. Czy później Trybunał Konstytucyjny uzna część jej zapisów za sprzeczne z ustawą zasadniczą, to w tej chwili nikogo nie interesuje. Ważne, że politycy koalicji będą zadowoleni. Szczególnie były minister finansów, a obecnie szeregowy poseł PO Jacek Rostowski odetchnie z ulgą, bo ekspresowe uchwalenie nowego prawa może uratować jego projekt budżetu na 2014 rok, w którym już zapisał wpływy ze zmian w OFE.
I tylko polskiego parlamentaryzmu żal. W ciągu swoich sześcioletnich rządów Donald Tusk sprowadził sejm i senat do przytakiwaczy rządowych projektów. Byle uchwalić je szybciej i możliwie z jak najmniejszą ilością poprawek. Jaki to może mieć wpływ na jakość prawa, nie trudno się domyślić.
Stefan Sękowski