Zmarła Natalia Gorbaniewska

Wczoraj w Paryżu w wieku 77 lat zmarła Natalia Gorbaniewska. Rosyjska poetka, dziennikarka, tłumaczka. Od 2005 r. miała obywatelstwo polskie, mieszkała we Francji, a żyła Rosją.

- To jest właśnie „rodzinna Europa”- nawiązała do Czesława Miłosza w jednej z rozmów jakie z Nią przeprowadziłam. - Jeżdżę z polskim paszportem także do Rosji. Mam pięcioro wnucząt. Starsi - wnuk i wnuczka są Polakami. Kiedy spotykałam ją po raz kolejny, jakby na przekór metryce była coraz bardziej pełna energii, zawadiacka, z nieodłącznym papierosem...Jak się teraz znajdzie na "drugim świcie"? Chyba tam zadymi wszystkie Boże pokoje…

Podczas ostatniej rozmowy powiedziała mi, że nie boi się śmierci: - Kiedy modlę się rano i wieczorem, to zwracam się  do Boga: „Panie daj nam śmierć bez hańby, bólu i w pokoju”. Najważniejsze, żeby w ostatniej chwili nie czuć hańby, wstydu za całe swoje życie. Tak mi się udało, że już od wielu lat nie czuję strachu przed śmiercią. Tylko trochę boję się cierpienia. Nie jestem aż tak dobrą chrześcijanką, ale w stosunku do śmierci udaje mi się nią być. Myślę, że dla chrześcijan takie podejście powinno być normalne. Nie umiem tylko pogodzić się z tym, kiedy ktoś mi umiera. Śmierć to coś bardzo normalnego. Zbliżamy się do niej z każdym krokiem. Musimy się nauczyć iść ku niej tak, żeby nie czuć lęku.

Mało kogo stać na tak odważne słowa, ale Ona skromnie mi wyjaśniła, że to podejście do śmierci wiąże z demonstracją, w której brała udział w 1968. Wtedy z trzymiesięcznym synem w wózku i ośmioma przyjaciółmi wyszła Pani na Plac Czerwony, aby zaprotestować przeciwko inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. – Byłam wtedy lekkomyślna – podsumowała wyczyn, który przeszedł do historii. - Po prostu chcieliśmy mieć czyste sumienie. Nie mogłam zostawić syna, bo go karmiłam piersią. Kiedy śledczy zapytał mnie później, dlaczego to zrobiłam, odpowiedziałam: „żeby mi potem nie było wstyd przed dziećmi”.  Demonstrowali pięć minut, a jeden z uczestników wystąpienia  - Vadim Delone, powiedział potem w sądzie, że za te pięć minut wolności na Placu Czerwonym jest gotów płacić latami łagru. Dostał za nie 3 lata. Gorabniewska została skazana na ponad dwa.  - Kiedy stawiano mi diagnozę „niepoczytalna” sąd nie wydał wyroku, ale zdecydował, żeby wysłać mnie na leczenie przymusowe do więzienia psychiatrycznego. – mówiła mi. - Po zakończeniu „terapii” dostałam dokument z fałszywą datą, wskazującą na dzień, kiedy wywieziono mnie z więzienia na Butyrkach do więzienia psychiatrycznego w Kazaniu. Wynika z niego, że w tzw. Instytucie Serbskiego, czyli w więzieniu psychiatrycznym siedziałam za kratami będąc wolna. Resztę życia spędziła w Paryżu.

Za swój największy życiowy wyczyn uznawała nie legendarna demonstrację, ale pomoc jakiej udzieliła dwóm więźniom politycznym. Wiaczesław Igrunow powiedział jej „ocaliłaś mnie”. W 1974 wysłano go na leczenie przymusowe do szpitala psychiatrycznego typu specjalnego i właśnie wtedy Gorbiewska podjęła akcję uwolnienia go, najpierw w radiu „Swoboda”,  potem w innych mediach. Drugi „ocalony” to Jurij Bielów, który odsiedział 10 lat w obozach i więzieniu Władimirskim. W 1975, już w Paryżu. zaczęła w jego sprawie alarmować opinię publiczną i puścili go na wolność.

            Redagowała pisma „Kontynent” , „Russkaja Mysl” , „Nowaja Polsza”, ale najważniejsze było dla niej pisanie wierszy. Za religijne uważała wszystkie te, które traktują o śmierci i rzeczach ostatecznych. - Pisanie wierszy to naprawdę jest jakiś dar – powiedziała -  To dar, za który jesteśmy odpowiedzialni, jak za każdy inny dar. A pisanie nigdy nie zabierało mi domowego czasu, bo ja piszę wiersze tylko w ruchu, czy to idąc czy jadąc. Bywa, że w autobusie w kalendarzyku zapisuję, żeby nie zapomnieć. Mnie te wiersze dają taką radość, że jeszcze one mi płacą, dodatkowo, już po napisaniu. Nam też Jej wiersze dają radość i nie raz stanowią początek poważnych zamyśleń. Tak jak ten w tłumaczeniu Katarzyny Krzyżewskiej: 


* * *

Śpij spokojnie człowiecze,
a w piecu napal wcześniej.
Świerszcz jak zwykle kaleczy
motyw tej samej pieśni.

Wigilia i Pasterka,
święta - minęło wszystko.
Czajnik ciekawie zerka,
czy Trzech Króli już blisko.

Czy gość mój, co się spóźnił,
żyje? Zgadnąć nie mogę.
Gdy konia kują w kuźni,
żaba nadstawia nogę.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Barbara Gruszka-Zych