Daleko od Bałtyku, kilka kilometrów od Wisły, widzieliśmy morze. Morze kwiatów, pełne orchidei.
Zapraszam na Majorkę! – mówi z uśmiechem Jarosław Ptaszek, wprowadzając nas do szklarni pełnej sadzonek storczyków (zwanych również orchideami). Na dworze szaro i ponuro, pogoda przywodzi raczej na myśl Londyn niż złotą polską jesień, chętnie więc korzystamy z zaproszenia. W środku jest ciepło i słonecznie, choć jest to efekt nie naturalnej aury, a oświetlających rośliny lamp sodowych i centralnego ogrzewania.
To zaledwie pierwsza część najnowocześniejszej na świecie szklarni do hodowli orchidei, która należy do firmy JMP Flowers i mieści się w Stężycy pod Dęblinem. Hodowcy naśladują w niej warunki klimatyczne, jakie panują podczas trzech pór roku w południowo-wschodniej Azji – „zima” przypomina tu polską słoneczną wiosnę. W kolejnej hali, pozornie chaotycznie, na wąskich taśmach produkcyjnych jeżdżą w plastikowych donicach storczyki. – To „system chodzących roślin”. Każda z nich ma swój numer, przejeżdża przez kamery. Później komputer sortuje je zgodnie z zamówieniem klientów, według ilości pędów, kwiatów, kolorów, otwarcia pąków, i kwiaty są automatycznie transportowane na stanowiska do pakowania – tłumaczy Jarosław Ptaszek. Dech zapiera w piersiach morze kilkudziesięciu tysięcy wielokolorowych kwiatów, które oglądamy z podwyższenia. – Kiedyś nasze szklarnie odwiedzała grupa modlitewna. W tym miejscu jedna z pań powiedziała: „Panie Ptaszek, toć to umierać nie trzeba, żeby namiastkę raju na ziemi zobaczyć” – nie ukrywa dumy właściciel. Wierzymy mu na słowo.
Zaczęło się od pomidorów
Kompleks szklarniowy firmy JMP Flowers to budynki nie tylko do uprawy storczyków, ale także róż i anturium. Samo przedsiębiorstwo istnieje od 1977 roku. Jarosław Ptaszek, jeszcze będąc na studiach w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, zaciągnął kredyt na zakup szklarni. – Ludzie pukali się w głowę, mówili mi, że ja się napracuję, a potem państwo przyjdzie i mi wszystko zabierze.
Z całego interesu pozostaną mi tylko gałąź i sznur, żeby się na nim powiesić – opowiada. Rzutki rolnik podjął jednak wyzwanie i wybudował pierwsze 3000 mkw. szklarni, w których posadził pomidory, a jako poplon frezje. Ale nie tylko: – Żeby wziąć kredyt na szklarnie, musiałem zobowiązać się do uprawy w nich pewnej ilości pomidorów. Na wiosnę uprawialiśmy więc pomidory, a potem kwiaty. Tuż po naszym ślubie zjawiła się u nas inspekcja z Najwyższej Izby Kontroli, bo ktoś doniósł, że w szklarni uprawiamy zamiast pomidorów kwiaty. Udało mi się przekonać urzędniczkę z Lublina, że państwo na tym nie traci, gdyż my w cyklu wiosennym dostarczyliśmy zakontraktowane pomidory, a jeśli nie będziemy hodować kwiatów w okresie jesienno-zimowym, to i tak w tym czasie szklarnie będą stały puste – opowiada.
Po kolejnych gatunkach hodowanych roślin widać zmieniające się w Polsce kwiatowe mody ostatnich kilkudziesięciu lat. Po frezjach przyszedł czas na: goździki, gerbery, anturium i róże. Orchidee to najnowsze dziecko firmy – sprzedawane na polskim rynku od 7 lat. W firmie, która nazwę wzięła od inicjałów imion i nazwiska właścicieli, pracuje także kolejne pokolenie: synowie Michał i Jacek oraz córka Agnieszka.
Stefan Sękowski