Ks. Mirek Tosza dom dla bezdomnych zmienia w pałac. Niektórzy pytają po co? A po co jest piękno? „By zachwycało” odpowiada Cyprian K. Norwid.
18.11.2013 07:50 GOSC.PL
Wczoraj razem ze „Wspólnotą Betlejem” w Jaworznie świętowałam 100 lecie istnienia domu, w który mieszkają. Został zbudowany w 1913 z donacji Franciszka Józefa i przez ponad 80 lat służył dzieciom za szkołę. Kiedy uczniów przeprowadzono do nowego budynku popadł w ruinę, aż do czasu, kiedy zajął się nim właśnie ks. Mirek i założona przez niego przed 20 laty - najpierw „Fundacja”, a potem „Wspólnota”. Powstała, żeby stworzyć dom dla ludzi bezdomnych i po przejściach, podnosić ich z ruin, tak jak ten zniszczony dom. A, że Jezus urodził się bezdomny, dlatego swoją wspólnotę nazwali "Betlejem".
Pamiętam, jak na początku w niepomalowanym wnętrzu z gołych cegieł mieszkali w jednej, dużej sali przedzielonej parawanami i szafami. Także ksiądz, który zdecydował się dzielić z nimi dolę i niedolę. W drodze do skromnej kaplicy, która do dziś jest centralnym punktem domu, mijałam wtedy czarnobiałe portrety św. Tereski i Brata Alberta Chmielowskiego. To św. Tereska napisała o sobie, że „biegnie swobodnie” bez ciężaru dóbr materialnych. Takie przesłanie realizował w życiu Brat Albert, mieszkając z bezdomnymi w krakowskiej ogrzewalni.
Dziś w domu „Betlejem” znalazło dom 21 byłych bezdomnych i ks. Mirek Barbara Gruszka-Zych Dziś w „Betlejem” znalazło swoje miejsce 21 byłych bezdomnych i ks. Mirek. Betlejem znaczy dom chleba. Chleba im nie brakuje, ale żyją oszczędnie, samemu, o ile pozwala im zdrowie, pracując na rzecz „Wspólnoty” i miasta, w którym przyszło im żyć. Przeszli już na wyższy poziom wychodzenia z bezdomności - sami zaczęli coś robić dla innych. Piszą ikony, wypalają i malują ceramikę, pracują przy rozbudowie swojego domu, pojechali biec w maratonie na Maltę, żeby „sprzedając kilometry” zebrać pieniądze na operację serca dla chorego Filipka.
Przed kilku laty ks. Mirek wpadł na pomysł, żeby ich budynek zamienić w arcydzieło architektoniczne w stylu wiedeńskich domów architekta Hundertwassera. Przedsięwzięcie już w części się udało w wyniku wielu zbiegów okoliczności, albo raczej – działania Opatrzności. W jednym momencie zebrała się grupa darczyńców i wykonawców – architektów, ceramików, a nawet twórców kominków i wspólnie z mieszkańcami „Betlejem” je zrealizowali. Wczoraj w sali audytoryjnej słuchaliśmy Antoniny Krzysztoń, grzejąc się przy przyciągającym wzrok kolorami i kształtami kominku w stylu Hundertwassera. Goście mogli korzystać z toalet w takie wzory i kolory, jakie może dotąd nie przyszły im do głowy.
Mieszkańcy „Betelem” mają kolejne plany. Chcą dobudować kawiarnię, która ma być miejscem spotkań, koncertów, wystaw i mieć na zapleczu własną palarnię kawy. Znajdą w niej zatrudnienie osoby bezrobotne z ich wspólnoty. Wczoraj trzeba było zobaczyć jak snują kolejne projekty i z jaką satysfakcją rozsiadają się w tym wspaniałym wnętrzu, które odmieniło się dzięki nim.
Przed laty, gdy w krakowskim hospicjum zbierano datki na witraże do okien pokoi, gdzie leżą umierający, niektórzy pytali „po co im to?” - Piękno jest wyrazem Boga – mogli usłyszeć w odpowiedzi. Piękne wnętrza są potrzebne szczególnie ludziom, którzy dotąd mieli niepiękne życie. Chwała ks. Mirkowi, że budynek starej szkoły, w której zamieszkała jego wspólnota zmienia w fascynujące miejsce. Jak się mieszka w tak ładnym domu, chyba nikomu nie zachce się wrócić na ulicę.
Barbara Gruszka-Zych