Policjanci analizują nagrania monitoringu miejskiego, poszukując kolejnych sprawców burd, do jakich doszło w poniedziałek podczas stołecznego Marszu Niepodległości. Zebrany materiał dowodowy zostanie przesłany do prokuratury, która zdecyduje o treści zarzutów.
"Policjanci gromadzą i analizują zapisy monitoringu oraz inne nagrania w celu identyfikacji pozostałych osób, które dopuściły się łamania prawa. Zgromadzony materiał dowodowy zostanie przesłany do prokuratury" - powiedział we wtorek PAP rzecznik komendanta stołecznego policji st. asp. Mariusz Mrozek.
Jak dotąd zatrzymano 72 osoby w związku z napaścią na funkcjonariuszy, chuligaństwem i niszczeniem mienia. Wśród zatrzymanych jest jedna osoba podejrzewana o podpalenie instalacji "Tęcza" na pl. Zbawiciela oraz trzy w związku z podpaleniem kabiny wartowniczej przy ambasadzie, próbami wejścia na jej ogrodzenie oraz obrzucania terenu ambasady racami.
Rannych zostało 12 policjantów. "Dwóch z nich cały czas przebywa w szpitalu. Jeden ma wstrząśnienie mózgu, drugi uszkodzony odcinek szyjny kręgosłupa" - powiedział rzecznik stołecznej policji.
Rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Przemysław Nowak powiedział PAP, że prokuratorzy czekają na materiały z policji. "Zapewne niebawem one do nas wpłyną. Policja ma prawo prowadzić własne dochodzenia pod nadzorem prokuratury, ale to do prokuratury należy ocena zgromadzonych dowodów i takie decyzje procesowe, jak występowanie do sądu o tymczasowe aresztowanie podejrzanych oraz stosowanie innych środków - np. dozór policji, poręczenie majątkowe lub osobiste albo zakaz opuszczania kraju" - powiedział.
Podczas organizowanego przez narodowców Marszu Niepodległości, w którym uczestniczyło ok. 20 tys. osób, doszło w poniedziałek - podobnie jak w poprzednich latach - do burd. Poszkodowanych zostało 19 osób, 14 przewieziono do szpitali. Zniszczono m.in. kilka samochodów. Policjanci użyli pałek, gazu łzawiącego i pieprzowego oraz broni gładkolufowej z gumowymi kulami. Marsz został rozwiązany przez ratusz na żądanie policji, mimo to demonstranci przeszli całą zaplanowaną trasę.
Do pierwszych starć doszło niedługo po rozpoczęci marszu w centrum miasta - na ul. ks. Skorupki i Wilczej. Grupa demonstrantów starła się z mieszkańcami squatów Przychodnia i Syrena. Na ul. ks. Skorupki z obu stron rzucano kamieniami, butelkami i petardami. Później takie przedmioty poleciały w stronę interweniujących policjantów. Wkroczyli oni do akcji po tym, jak bezskutecznie zaprowadzić porządek starali się organizatorzy i służba porządkowa marszu.
Podczas marszu w pobliżu ambasady rosyjskiej spłonęła m.in. budka wykorzystywana przez policjantów ochraniających placówkę. Na jej teren rzucano petardy i race, kilkanaście osób wdarło się na ogrodzenie. Wcześniej na pl. Zbawiciela podpalono tęczę, która została naprawiona zaledwie kilka dni wcześniej. Podczas gaszenia strażacy zostali obrzuceni kamieniami.