W czwartek, 7 listopada, w łódzkiej Bazylice Archikatedralnej o godz. 12.00 zostanie odprawiona Msza święta, podczas której zostanie odsłonięta i poświęcona tablica pamiątkowa mówiąca o męczeństwie dzieci z obozu koncentracyjnego - Polenjugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstad. Po Mszy świętej wyruszy modlitewna procesja na miejsce ich kaźni.
Obóz koncentracyjny dla dzieci (Polenjugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstad), nazywany obozem przy Przemysłowej, utworzony został w Łodzi 1 grudnia 1942 roku na wyodrębnionym terenie żydowskiego getta. Wiele lat po wojnie nikt nie wiedział o istnieniu obozu, często jest tak i dziś.
W 1942 roku Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy sporządził zarządzenie określające, iż powstający obóz ma mieć charakter prewencyjno-wychowawczy. Sprowadzani mieli być tu zatem młodociani polscy kryminaliści. Jednak trafiały tu dzieci z sierocińców, których rodzice przebywali w więzieniach z powodów patriotycznych, takich jak np. współdziałanie z ruchem oporu, odmowa podpisania niemieckiej listy narodowościowej. Dostawały się tu również dzieci, które z głodu próbowały zdobyć pożywienie poprzez żebranie czy drobne kradzieże, np. ziemniaków z transportu.
Obóz przeznaczony był dla dzieci do 16. roku życia; najmłodsze z nich miały nawet dwa lata. To właśnie one, najbardziej bezbronne, mimo opieki starszych dzieci umierały z głodu i wycieńczenia. Nie mogły liczyć przy tym na żadną pomoc z zewnątrz, ponieważ zostały zamknięte i odizolowane od świata. Nadawano im numery, zastępujące ich nazwiska.
Dzieci zmuszane były do pracy; chłopcy pracowali w szewskich warsztatach, gdzie naprawiali obuwie. Fachu uczyli się od żydowskich szewców, przebywających w sąsiadującym z obozem getcie. Z kolei dziewczynki jeździły do znajdującej się w pobliżu Łodzi Dzierżązni, gdzie wykonywały zawody rolnicze i ogrodnicze. Dzieci również szyły i naprawiały elementy garderoby; praca pond ludzkie siły trwała każdego dnia, często nawet do dwunastu godzin.
Obozu strzegli przede wszystkim Niemcy z Rzeszy: urzędnicy, członkowie SS, wojskowi, policjanci. Dzieci wielokrotnie karano, zwłaszcza gdy nie były w stanie zrealizować narzuconej im normy pracy, przypadkowo uszkodziły narzędzia lub nie rozumiały poleceń w obcym języku. Najczęstszą formą kary były chłosta i przymusowe ćwiczenia fizyczne, przekraczające siły i możliwości mieszkańców obozu. Co więcej, Niemcy uczyli dzieci donosicielstwa (np. za kradzież żywności), co było nagradzane. W obozie panował głód – niedożywione dzieci jadły wszystko, co udało im się zdobyć – rośliny, owady, zwierzęta.
W listopadzie 1943 roku w obozie wybuchła epidemia tyfusu. Początkowo do chorych przychodził żydowski lekarz, z czasem gdy liczba zarażonych zwiększyła się, dzieci kierowane były do szpitala, mieszczącego się na terenie getta. Co ważne, żadne z dzieci nie zmarło w szpitalu, co pokazuje, z jak wielką starannością i sumiennością lekarze zatroszczyli się o najmłodszych pacjentów, mimo częstego niedoboru asortymentu medycznego.
Nie wiadomo dokładnie ile dzieci było więzionych w obozie, ponieważ dokumentacja obozowa nie zachowała się w całości. Zakłada się, że przez obóz przeszło ok. 5 tysięcy dzieci, choć literatura podaje niemal dwukrotną liczbę. Do dziś zachowało się pięć murowanych budynków, w których dawniej mieściła się komendantura obozu; drewniane baraki zostały rozebrane przez łodzian 1945 roku.
Arcybiskup Marek Jędraszewski w swoim liście do wiernych nawołuje do licznego udziału w uroczystościach. Zamierza także utrwalić pamięć o śmierci dzieci: „Wielkim moim pragnieniem jest także to, by taka procesja stała się odtąd pieczołowicie strzeżoną łódzką tradycją – by corocznie w okresie związanym ze wspomnieniem Wszystkich Wiernych Zmarłych wyruszał z Katedry i pośród modlitwy zdążał na ulicę Przemysłową pochód młodych, pragnących pamiętać o swoich rówieśnikach sprzed siedemdziesięciu lat”.
Liwia Purgał