Doszło do szamotaniny między Przemysławem Wiplerem i policją. Kto zawinił? Mamy słowo przeciw słowu.
W środę ok. godz. 4 policja interweniowała podczas bójki pod jednym z warszawskich klubów. Jak twierdzą policjanci, gdy próbowali rozdzielić dwóch mężczyzn, podszedł do nich trzeci, który zaczął wygrażać i ubliżać stróżom prawa, po czym miał ich zaatakować. - Nie wiem, czy znał tych dwóch pozostałych mężczyzn. Zaczął jednak mówić policjantom, co mają robić, obrażać ich, ubliżać, w końcu szarpać. Jednemu porwał mundur. Funkcjonariusze musieli użyć wobec niego gazu pieprzowego. Obezwładnili go, zakuli w kajdanki i wsadzili do radiowozu - powiedział Gazeta.pl jeden z nich.
Dopiero później okazało się, że zatrzymany to niezrzeszony poseł Przemysław Wipler. Jak twierdzi policja, nie wiadomo, czy był pod wpływem alkoholu. - Był w takim stanie, że badanie alkomatem było niemożliwe. Nie wiem, czy był pijany, czy pod wpływem narkotyków - twierdzi rozmówca Gazeta.pl.
Zdaniem polityka sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Od rana jest nieosiągalny telefonicznie, jednak aktywnie pisze na Twitterze ze swojego iPada. - Wciąż jestem w szpitalu. Tomografia, RTG, seria innych badań. Nie mam telefonu. Zostałem brutalnie pobity przez policję - czytam jej wersje - pisze. Dodaje, że ma „obrażenia klatki piersiowej, szyi, głowy i nie tylko. Oddałem krew, poproszę o monitoring”.
Sprawą zajmie się Prokuratura Rejonowa Warszawa-Północ. W ciągu kilku dni mają trafić do niej nagrania z monitoringu na których widać zachowanie Wiplera i interweniujących policjantów.
Aktualizacja: Zatrzymany przez policję poseł Przemysław Wipler miał we krwi 1,41 promila alkoholu we krwi - dowiedziała się nieoficjalnie TVN24.
Stefan Sękowski /jdud