- deklaruje marszałek Sejmu Rzeczypospolitej Ewa Kopacz.
Kopacz spotkała się w poniedziałek najpierw z ekspertami: konstytucjonalistą dr Ryszardem Piotrowskim oraz politologami: prof. Jolantą Itrich-Drabarek i dr. Tomaszem Słomką z Uniwersytetu Warszawskiego. Później o ewentualnych zmianach w regulaminie Sejmu, które miałyby doprecyzować przepisy dotyczące funkcjonowania zespołów parlamentarnych, dyskutowało Prezydium Sejmu.
Marszałek podkreśliła po spotkaniu, że ramy prawne funkcjonowania zarówno zespołów parlamentarnych, jak i wszystkich innych instytucji sejmowych są opisane w prawie, więc póki co zmian nie będzie. Zastrzegła jednak, że jeżeli wpłyną do niej jakiekolwiek propozycje zmian w tej sprawie, zostaną rozważone w Sejmie.
Kopacz cytowała art. 54 konstytucji, zgodnie z którym "każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji".
"Żyjemy w demokratycznym kraju - demokracja kojarzy mi się przede wszystkim z wolnością, nie tylko słowa, postępowania. Wolność to jednocześnie odpowiedzialność; wolność, czyli wartość nadrzędna demokracji i coś, o co bili się nasi starsi koledzy: nasi dziadkowie, ojcowie przez długie lata" - podkreśliła Kopacz. "Demokracja ma swoją cenę, ale ja, jako marszałek Sejmu Ewa Kopacz wolę żyć w kraju, w którym funkcjonuje demokracja, niezależnie od tego, jaką będę za to ponosić cenę niż w kraju, w którym nie byłoby miejsca na demokrację" - oświadczyła dziennikarzom.
Jak dodała, moment rozliczania parlamentarzystów z ich czynów i słów przyjdzie przy okazji kolejnych wyborów.
Marszałek przyznała jednocześnie, że podczas spotkania Prezydium nie było jednomyślności. Na jakiekolwiek zmiany w regulaminie Sejmu nie zgadza się PiS, który poniedziałkową inicjatywę odbiera jako atak na działalność zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, którym kieruje poseł tej partii Antoni Macierewicz.
W poniedziałek w tej sprawie protestowała też część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. "My, przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, wyrażamy stanowczy sprzeciw wobec działań marszałek Sejmu Ewy Kopacz, które zmierzają do rozwiązania zespołu parlamentarnego do spraw zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Nasze zaniepokojenie budzi fakt, że dyskutuje się o tym zamiarze, nie zapraszając nas i nie wysłuchując naszych argumentów" - napisali sygnatariusze listu, wśród których znaleźli się m.in. Ewa Kochanowska, Ewa Błasik, Magdalena Merta, Małgorzata Wassermann, Zuzanna Kurtyka, Jadwiga Gosiewska, Beata Gosiewska, Jacek Świat, Piotr Walentynowicz, Andrzej Melak.
Sceptyczny wobec ewentualnych zmian dotyczący pracy zespołów parlamentarnych jest też SLD. Jak ocenił w poniedziałek lider Sojuszu Leszek Miller, jakiekolwiek próby zmian w regulaminie Sejmu mogłyby być "bardzo niebezpieczne". "To będzie kusić, aby Prezydium Sejmu interweniowało w stosunku do tych zespołów, które się nie podobają. Ja bym tego nie robił" - powiedział Miller dziennikarzom w Sejmie.
Pewne propozycje przedstawiła m.in. wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka (niezrz.). "Ja też jestem za demokracją i wolnością słowa, natomiast uważam, że Prezydium Sejmu mogło pokusić się o rozważenie przyjęcia pewnych zmian w regulaminie, które by ucywilizowały funkcjonowanie zespołów sejmowych, bowiem obecne zapisy - co pokazało życie - okazują się być niewystarczające. Sugerowałam więc przyjrzenie się podobnym rozwiązaniom prawnym w innych krajach" - powiedziała Nowicka PAP. Jak zaznaczyła, ewentualne zmiany w regulaminie Sejmu mogłyby wejść w życie w następnej kadencji Sejmu.
Również wicemarszałek Cezary Grabarczyk (PO) jest zdania, że w obecnej kadencji nie należy zmieniać reguł gry. "Zespoły, na podstawie regulaminu mogą być tworzone i ten stan rzeczy nie powinien ulegać zmianie podczas trwania kadencji" - powiedział Grabarczyk PAP. Dodał jednak, że należy podkreślać różnice między np. komisją, która jest organem Sejmu - posiada liczne uprawnienia i kompetencje, a zespołem, który nie posiada takich uprawnień, jak choćby wzywanie organów państwowych na swe posiedzenia.
Pomysł zwołania poniedziałkowego posiedzenia Prezydium Sejmu pojawił się po krytyce wyrażonej m.in. przez męża zmarłej 10 kwietnia 2010 r. posłanki SLD Jolanty Szymanek-Deresz w związku z ostatnimi prezentacjami tez ekspertów związanych z zespołem. Paweł Deresz wystosował list otwarty do Kopacz, w którym zwrócił się o dołożenie starań w celu szybkiego zakończenia "haniebnego spektaklu", który - jego zdaniem - toczy się w Sejmie w związku z działalnością zespołu Macierewicza.