Policja nie reagowała, a proaborcjoniści mogli się „wyżyć”.
12 października Bryan Kemper wraz z innymi działaczami pro-life zorganizowali w Melbourne marsz w obronie dzieci nienarodzonych. Zostali pobici przez proaborcyjnych działaczy.
Kemper jest posiniaczony i obolały, ale powoli wraca do zdrowia. Lifesitenews.com podał, że został rzucony na ziemię i kilkakrotnie skopany. Inni działacze pro-life również „posmakowali” gniewu proaborcjonistów, obrzuceni zostali jajkami, skopani, podeptani. Policja nie zareagowała. Kłopoty zaczęły się jeszcze przed rozpoczęciem marszu, proliferzy zostali zablokowani przez około 200 osób, które popierają aborcję. „Wszyscy usiedliśmy w ramach protestu i zaczęliśmy się modlić” – powiedział Kemper – „Potem policja pozwoliła im nas zaatakować”. Chcieli ruszyć, ale ciągle byli odpychani, po godzinie zdecydowali się zmienić trasę, ale wtedy zrobiło się jeszcze gorzej. Por-aborcjoniści pozabierali im transparenty i napisy. Zaczęli bić i zachowywać się agresywnie wobec proliferów. „Wielu z naszych zostało pobitych, ale my się nie poddamy, daję wam moje słowo” – powiedział jeszcze Kemper.
W czasie marszu Kemper zamieścił post na Facebooku z prośbą o modlitwę, informując, że sytuacja jest bardzo zła, że są atakowani, a on już kilkakrotnie został pobity. Nikogo nie zaaresztowano. Rzecznik policji twierdzi, że nikt nie został oskarżony o napaść i żadne informacje na ten temat nie dotarły na komisariat.
Coroczny marsz w Melbourne na rzecz dzieci nienarodzonych organizowany jest przeciwko wprowadzonego w 2008 roku prawa do aborcji, określanego jako jednego z najbardziej ekstremalnych praw do aborcji na świecie.
Małgorzata Gajos /lifesitenews.com