Oprócz oczywistych różnic temperamentu i stylu, nie ma żadnego zasadniczego zerwania między Franciszkiem i jego poprzednikiem - uważa filozof i członek Akademii Francuskiej, Rémi Brague.
W artykule opublikowanym na łamach dziennika „Le Monde” analizuje on niedawny wywiad obecnego papieża, jakiego udzielił on pismom jezuickim. W wywiadzie tym uderza go obecność postulowanej przez Benedykta XVI „hermeneutyki ciągłości”. Podkreśla, że Franciszek rozważnie i metodycznie wprowadza w życie program Benedykta. Brague zwraca uwagę, że wywiad ukazuje papieża jako konkretną osobę, mającą swą historię, wrażliwość, swoje gusta literackie i muzyczne. Ten wymiar osobisty ma kapitalne znaczenie, jeśli chcemy zrozumieć czym jest Kościół. - Nie jest ani koncernem międzynarodowym z prezesem-dyrektorem generalnym i strategiami sprzedaży, ani partią z wielkością i linią, których trzeba bronić. Kościół jest osobowy. To demon jest legionem (Mk 5, 9) bez twarzy. Kościół opiera się na świadectwie apostołów skupionych wokół Piotra i na doświadczeniu Pawła. Bierze swój początek ze zmartwychwstania osoby z konkretnego czasu i miejsca, palestyńskiego Żyda, Jezusa z Nazaretu - pisze filozof, który w 2012 r. otrzymał Nagrodę Ratzingera.
Zwraca uwagę na papieskie porównanie Kościoła do szpitala polowego, gdyż „jego podstawowym zadaniem jest miłosierdzie, a nigdy karanie”. Podkreśla, że „nauczanie moralne Kościoła jest częścią miłosierdzia”. - Z pewnością trzeba opatrywać ofiary wypadków drogowych, ale najpierw, zanim wsiądą do samochodu, należy je przestrzegać przed niebezpieczeństwami picia alkoholu i korzystania z telefonu komórkowego [podczas jazdy - KAI]. To, co Kościół nazywa moralnością, jest kodeksem drogowym. Laksyzm nie jest miłosierny: nie wyświadczamy przysługi pozwalając innym wierzyć, że mogą siąść za kierownicę pijani lub jechać pod prąd - tłumaczy Brague.
Przyznaje rację Franciszkowi, że nie chce skupiać się na sprawach „moralności seksualnej”. - Ale bądźmy szczerzy. Czy rzeczywiście to księża wszędzie widzą pośladki? Nigdy nie słyszałem kazania na ten temat. A kiedy papież na dwudziestu stronach omawia problemy współczesności, w których jest o tym jedno zdanie, media dostrzegają tylko to - zauważa członek Akademii Francuskiej.
Odnosząc się do „proroczej roli zakonników”, na którą wskazuje Franciszek, Brague przestrzega, by nie bać się tego wyrażenia i poszerzyć je na wszystkich chrześcijan. Dodaje, że 33 rozdział Księgi Ezechiela wskazuje, co mają oni do powiedzenia światu: przestrzegać ludzi, że grzech prowadzi do śmierci. - To, co nazywany grzechem ma swą wewnętrzną logikę: w dłuższym lub krótszym czasie powoduje zniszczenie psychiczne, a nawet fizyczne jednostek i grup, którzy się mu oddają. Rozpoznajemy go właśnie po tym dryfowaniu ku nicości - twierdzi francuski filozof.
Podkreśla, że Franciszek za swymi poprzednikami przypomina to, co powinno być oczywistością: trzeba odróżniać osobę od jej grzechu, potępiać go a jej przebaczać. - Z narkotykami walczy się po to, by uwolnić tego, kto jest ich niewolnikiem. Nikt nie oskarża kampanii przeciwko nikotynizmowi, że są kampaniami nienawiści lub pogardy dla palaczy. Wręcz przeciwnie, mają im pomóc uświadomić sobie związane z nim ryzyko - tłumaczy Brague.
Podziela pogląd papieża, że „lamentacje krytykujące barbarzyński świat” są kontrproduktywne, będąc jedynie „nostalgicznym popłakiwaniem nad idealizowaną przeszłością”. Ich wadą jest to, że uskarżamy się na to, co się nam przydarza, obsesyjnie skupiając się na swoich bólach, co odwraca nas od przychodzenia innym z pomocą. Niebezpieczeństwem dla Kościoła jest to, co prawnicy nazywają nieudzieleniem pomocy osobie znajdującej się w niebezpieczeństwie, którego ofiarą może być społeczeństwo, cywilizacja, a nawet cała ludzkość. Zdaniem Brague’a dzisiaj właściwie tylko Kościół wskazuje na „mało hałaśliwe zagrożenia”, które z czasem mogą okazać się groźne.