To podobno jedyny cud, który „nie wyszedł” Jezusowi. Powiedział do zmarłego „wstań” a on… „usiadł”.
17.09.2013 08:01 GOSC.PL
Właśnie wynoszono umarłego, jedynego syna matki, a ta była wdową. Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: „Nie płacz”. Potem przystąpił, dotknął się mar, a ci, którzy je nieśli, stanęli. I rzekł: „Młodzieńcze, tobie mówię, wstań”. Zmarły usiadł i zaczął mówić.
To podobno jedyny cud, który „nie wyszedł” Jezusowi. Powiedział do zmarłego młodzieńca „wstań” a on… „usiadł”.
A poważnie… To kolejna ewangelia, w której Jezus po raz kolejny dotyka śmierci. Dosłownie. „Dotknął się mar” – czytamy. Dotykają mnie te „dotykowe” ewangelie. Pewnie dlatego, że sam od dawna czuję się martwy. Jest w moim życiu mnóstwo przestrzeni, na których poległem i spraw nie-do–rozwiązania. Dlatego chłonę słowa o Bogu dotykającym martwych sytuacji. Skoro nawet z nich potrafi wyprowadzić życie?
Idąc w straszliwym skwarze z krakowską pielgrzymką mój wyprażony słońcem, ledwo dyszący dyktafon zapisywał konferencję biskupa Grzegorza Rysia. Opowiadał o córce Jaira, która jako dwunastolatka stanęła u progu dorosłości i kobiecie od 12 lat cierpiącej na krwotok, która wydała na lekarzy całe swoje mienie. – Co łączy te kobiety? – zastanawiał się biskup Ryś – obie były nieczyste! Kobieta, z której „wyciekało życie” ze względu na upływ krwi, córka Jara stała się nieczysta jako martwa osoba. Takich kobiet nie wolno było dotykać. Zabraniała tego surowo religia. Były poza świątynią! Co robi Jezus? Świadomie zaciąga na siebie nieczystość! Dokonuje się tajemnicza wymiana. Jezus bierze naszą nieczystość, śmierć i pozostawia nam życie.
Jeśli Biblia ma rację i grzech naprawdę „rodzi śmierć”, żyjemy w jednym wielkim zakładzie pogrzebowym. Jaka jest odpowiedź Boga? Przelewa własną krew. „Niemożliwe, by aż tak kochał grzesznika. Przecież On za dobre wynagradza, a za złe karze” – słyszę często (zazwyczaj z ust starszych ludzi). To prawda karze. Swojego Syna. Spadła nań chłosta zbawienna dla nas… To dopiero miłość!
Marcin Jakimowicz