Izraelskie siły powietrzne zbombardowały w piątek cele w Libanie w odwecie za czwartkowy atak rakietowy - poinformował rzecznik armii Izraela. Według palestyńskiego ugrupowania, w którego bazę uderzyła jedna z izraelskich rakiet, nikt nie został ranny.
Izraelskie źródła wojskowe podały, że bomby spadły na "pozycje terrorystyczne" w okolicach Naame, miejscowości leżącej między Sajdą a Bejrutem. Nie ujawniono szczegółów.
Palestyńskie ugrupowanie zbrojne Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny-Generalne Dowództwo (PFLP-GC) poinformowało, że rakieta uderzyła w jedną z jego baz w Naame. Nikt nie został ranny, nie odnotowano też poważnych szkód materialnych - powiedział przedstawiciel PFLP-GC Ramez Mustafa. Agencja AFP pisze, że PFLP-GC wspiera reżim syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada.
Mustafa był zdziwiony, że baza była celem bombardowania, ponieważ do czwartkowego ataku na Izrael przyznało się sunnickie ugrupowanie zbrojne powiązane z Al-Kaidą.
W czwartek dwie rakiety wystrzelone z południowego Libanu trafiły w terytorium Izraela. Według policji spadły na otwartej przestrzeni w pobliżu miasta Naharija na północy Izraela, nie powodując ofiar. Dwa dalsze pociski przechwycił izraelski system obrony antyrakietowej.
Do ataku przyznała się na Twitterze sunnicka grupa o nazwie Brygady Abdullaha Azzama, która przypisywała sobie także odpowiedzialność za podobne ataki na Izrael w 2009 r. i 2011 r.
Izrael i Liban są formalnie w stanie wojny. Izrael dokonał 34-dniowej inwazji na Liban w 2006 roku. W konflikcie zginęło ponad 1,2 tys. Libańczyków, głównie cywilów, oraz 160 Izraelczyków.