Polscy lekkoatleci udanie rozpoczęli starty w mistrzostwach świata w Moskwie. W sobotę przed południem Żaneta Glanc zakwalifikowała do finału rzutu dyskiem, a Marcin Lewandowski i Adam Kszczot - do półfinału biegu na 800 m. Odpadł tylko tyczkarz Robert Sobera.
Sobera (AZS AWF Wrocław) postanowił odpuścić pierwszą wysokość eliminacyjną - 5,25 i rozpoczął od 5,40. Wszystkie trzy próby były jednak nieudane i ze łzami w oczach opuścił stadion Łużniki. W finale zabraknie też m.in. wicemistrza świata sprzed dwóch lat Kubańczyka Lazaro Borgesa (uzyskał tylko 5,40) oraz piątego zawodnika ostatnich igrzysk Brytyjczyka Stevena Lewisa, który nie zaliczył żadnej wysokości.
Przykro było także Glanc (AZS OŚ Poznań), która na rozgrzewce tak niefortunnie uderzyła Natalię Siemienową, że praktycznie wyeliminowała ją z rywalizacji. Z nosa poleciała krew, a z oczu - łzy. Ukrainka w pierwszej serii nie zdołała podjąć oddać rzutu, w kolejnej osiągnęła 55,79 i zrezygnowała z ostatniego podejścia.
"Nie zrobiłam tego specjalnie, to był przypadek. Bardzo źle się z tym czuję. Rozgrzewałam się przed pierwszym rzutem, a Ukrainka stała za mną. Nie widziałam jej. Zrobiłam zamach i trafiłam ją w nos" - tłumaczyła Glanc polskim i zagranicznym dziennikarzom.
W eliminacjach tej konkurencji niespodzianek nie było. Wszystkie najwyżej notowane zawodniczki wystąpią w finale.
Na drugich miejscach w swoich seriach kwalifikacyjnych rywalizację zakończyli polscy 800-metrowcy. Kszczot (RKS Łódź) uzyskał wynik 1.46,26, a Lewandowski (SL WKS Zawisza Bydgoszcz) - 1.47,83.
"Najważniejszy jest awans, ale jestem bardzo zmęczony. Plan minimum to finał, jednak nie wiem, czy mnie na to stać" - przyznał Kszczot, którego występ w MŚ dwa tygodnie temu stanął pod znakiem zapytania.
W Spale, podczas rozgrzewki w lesie, doznał bowiem urazu stawu skokowego i do ostatniej chwili walczył o wyjazd. "Straconego treningu nie da się odrobić" - zaznaczył jego szkoleniowiec Zbigniew Król.
Również Lewandowski może mówić o szczęściu. Mało brakowało, a nie dotarłby w ogóle do Moskwy. W Szwajcarii, gdzie spędził ostatnie dni przed zawodami, urzędnicy na lotnisku podważyli ważność jego paszportu. Do Rosji przyleciał w nocy z piątku na sobotę, zamiast w czwartek.
"Najważniejsze, że się udało, choć stres był wielki. Z tego też względu się cieszę, że w sumie małym kosztem energii jestem w półfinale" - skomentował swój inauguracyjny bieg.
W popołudniowej sesji w kwalifikacjach wystąpi troje biało-czerwonych: młociarze Paweł Fajdek (Agros Zamość) o godz. 15.05 czasu polskiego i Szymon Ziółkowski (AZS OŚ Poznań) o 16.35 oraz Katarzyna Kowalska (LKS Vectra Włocławek) w biegu na 3000 m z przeszkodami (15.10).
W sobotę, pierwszym dniu mistrzostw, o medale walczyły kobiety w maratonie oraz mężczyźni w biegu na 10 000 m.
Niespełna 34-letnia Kenijka Edna Ngeringwony Kiplagat obroniła w Moskwie tytuł mistrzyni świata w biegu maratońskim, zdobyty dwa lata temu w południowokoreńskim Daegu. Trasę długości 42 km 195 m pokonała w 2:25.44.
Srebrny medal zdobyła 37-letnia Włoszka Valeria Straneo. Matka dwojga dzieci, Leonardo (ur. w 2006) i Arianny (2007), prowadziła przez 40 km. Wtedy wyprzedziła ją Kenijka, która w igrzyskach w Londynie była 20., natomiast Straneo uplasowała się na ósmej pozycji.
Pochodząca z Alexandrii Włoszka zmaga się z dolegliwościami z powodu dziedzicznej sferocytozy (niedokrwistość hemolityczna). Przed olimpiadą przeszła zabieg usunięcia śledziony.
Kiplagat jest pierwszą lekkoatletką, która dwukrotnie z rzędu wywalczyła złoty medal MŚ.
Na liście triumfatorek jest także jedna Polka. W 1991 roku w Tokio zwyciężyła Wanda Panfil, która od 1988 roku mieszka w Meksyku. W Moskwie wystartuje w maratonie jej wychowanek, 26-letni Jose Antonio Uribe Marino.
Od 1 listopada obowiązywać będą dwa oficjalne rekordy świata kobiet w maratonie, uzyskane w konkurencji mieszanej (z mężczyznami) oraz w rywalizacji jedynie zawodniczek. Taką decyzję podjął w piątek obradujący w Moskwie 49. Kongres IAAF, w którym uczestniczyli przedstawiciele 208 narodowych związków.