75 lat temu w Wołczynie pochowane zostały szczątki Stanisława Augusta Poniatowskiego, które po 140 latach powróciły do Polski. Na polecenie władz II Rzeczypospolitej odbyło się to jednak w tajemnicy i bez żadnych uroczystości.
Ostatni król Polski zmarł 12 lutego 1798 r. w Pałacu Marmurowym w Petersburgu. W chwili śmierci miał 66 lat. Od czasu abdykacji, do której zmuszony został 25 listopada 1795 r., znajdował się pod nadzorem władz rosyjskich - początkowo w Grodnie, a następnie w stolicy rosyjskiego imperium, do którego przybył w marcu 1797 r. na zaproszenie następcy Katarzyny II - cara Pawła I.
Pogrzeb Stanisława Augusta Poniatowskiego odbył się w katolickim kościele pod wezwaniem św. Katarzyny w Petersburgu, z zachowaniem ceremonii należnej monarchom. Tam też spoczęły jego szczątki.
Po odzyskaniu niepodległości władze II Rzeczypospolitej, negatywnie oceniające Stanisława Augusta, nie były zainteresowane sprowadzeniem do kraju jego zwłok. Nie upomniano się o nie w trakcie zawierania pokoju z Sowietami w 1921 r.
Problem przewiezienia szczątków ostatniego króla do Polski pojawił się nieoczekiwanie na początku 1938 r., kiedy to władze sowieckie poinformowały stronę polską o tym, iż kościół św. Katarzyny przeznaczony został do rozbiórki.
11 lipca 1938 r. do stacji granicznej Stołpce dotarł z Leningradu skład towarowy, do którego dołączony był zaplombowany wagon ze szczątkami Stanisława Augusta. Działający na polecenie prezydenta Ignacego Mościckiego premier Felicjan Sławoj-Składkowski, po konsultacjach z członkami rządu, podjął decyzję o złożeniu szczątków ostatniego króla Polski w kościele w Wołczynie, świątyni zbudowanej przez ojca Stanisława Augusta, w której przyszły król przyjął chrzest.
Pogrzeb odbył się na polecenie władz rządowych nocą 14 lipca 1938 r. w tajemnicy przed opinią publiczną i bez żadnych uroczystości.
W asyście policji uczestniczyli w nim miejscowy proboszcz i przedstawiciele władz administracyjnych. W krypcie kościoła wołczyńskiego złożono dwie urny zawierające serce króla i jego wnętrzności. Nie zmieściła się do niej ważąca około 600 kg trumna, którą umieszczono w jednej z nisz kościoła.
Całe pomieszczenie zostało starannie zabezpieczone i opieczętowane. Klucze od niego otrzymali proboszcz, urzędnik wojewódzki z Brześcia i MSZ w Warszawie.
Tomasz Nałęcz w artykule "Spór o Stanisława Augusta" przedstawiając okoliczności złożenia trumny króla w kościele w Wołczynie napisał, że "były to środki ostrożności bardziej przypominające filmy gangsterskie niż majestat królewskiego pogrzebu. (...) Czarę urzędniczej głupoty dopełnił jeszcze wydany wołczyńskiemu proboszczowi zakaz odprawiania nabożeństwa za duszę monarchy".
Zdaniem prof. Andrzeja Zahorskiego, autora książki "Spór o Stanisława Augusta", politycy nie chcieli zgodzić się na honorowy pochówek króla ze względu na oprawę pogrzebu zmarłego niewiele wcześniej Józefa Piłsudskiego. "Minęło zaledwie trzy lata, kiedy na Wawelu złożono prochy marszałka Józefa Piłsudskiego, a była to uroczystość zorganizowana przez władze z rozmachem i bardzo znaczną akcją propagandową. (...) Zbyt świeżo jeszcze tkwiły w pamięci współczesnych sprawy tamtego pogrzebu, aby można było wprowadzić na Wawel innego Naczelnika Państwa, który obdarty z królewskiej purpury, zhańbił się Targowicą i akceptacją rozbiorów kraju. (...) Według rozumowania polityków obozu rządowego nie mogły spoczywać w tym samym pomieszczeniu trumny bankruta politycznego i wodza odbudowanego państwa" - napisał profesor.
Działania władz mające na celu utrzymanie całej sprawy w tajemnicy zakończyły się jednak niepowodzeniem, dlatego dwa tygodnie po pogrzebie, rząd podał do Polskiej Agencji Telegraficznej komunikat informujący o przewiezieniu zwłok króla z Leningradu do kraju i zamiarze pochowania ich w Wołczynie. Wybuchł skandal. W prasie pojawiło się mnóstwo artykułów krytykujących sposób w jaki potraktowano szczątki ostatniego króla Polski.
Szczególnie ostro atakowała władze opozycja.
Problem pogrzebu Stanisława Augusta stał się również okazją do wznowienia dyskusji historycznej na temat oceny jego panowania. Redakcja "Wiadomości Literackich" przeprowadziła wśród kilkudziesięciu znanych pisarzy, uczonych, dziennikarzy i artystów ankietę dotyczącą ostatniego króla. W kwestii miejsca jego pochówku wyniki były następujące: 32 osoby uznały, iż Stanisław August powinien być pochowany na Wawelu, 26 stwierdziło, że w Warszawie (katedra lub Łazienki), natomiast 8 uznało Wołczyn za najlepsze miejsce jego spoczynku.
Debatę na temat króla przerwał wybuch II wojny światowej. W jej trakcie Wołczyn najpierw znalazł się pod władzą sowiecką, następnie niemiecką i ponownie sowiecką. Po zakończeniu działań wojennych stał się częścią sowieckiej Białorusi, a w wołczyńskim kościele urządzono magazyn nawozów sztucznych. Z czasem świątynia ulegała coraz większej dewastacji. Dziś trudno ustalić jednoznacznie, kiedy doszło do profanacji królewskiego grobu.
Ze względów politycznych starania o sprowadzanie do Polski szczątków Stanisława Augusta podjęto dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych.
W 1989 r. ekshumowano pozostałości szczątków króla. Resztki ciała oraz fragmenty szat i trumny zostały zbadane przez specjalną komisję pod przewodnictwem prof. Aleksandra Gieysztora i przewiezione na Zamek Królewski w Warszawie. W 1995 r. uroczyście pochowano je w krypcie archikatedry św. Jana w Warszawie.