Czasem, gdy jesteś sam na morzu, czujesz się jak w sanktuarium. Patrzysz wtedy we wszystkich kierunkach i nie widzisz nic, tylko wodę.
Szymon Babuchowski
|
11.07.2013 00:15 GN 28/2013
dodane 11.07.2013 00:15
Niebla znaczy mgła. Trudno o bardziej odpowiednią nazwę dla wioski rybackiej położonej w południowym Chile, w której przyszło nam spędzić kilka dni. To zupełnie inna Ameryka niż ta, którą poznaliśmy w Peru czy Boliwii. Mgła często spowija zatoki w okolicach Valdivii, budząc skojarzenia raczej z Anglią niż z krajami latynoskimi. Ale bywa też tak, że kurtyna z mgły odsłania się, ukazując nieziemsko piękny krajobraz. Szczyty wzgórz opadających do oceanu wydają się wtedy zawieszone na niebie i nie wiadomo, gdzie kończy się jedna rzeczywistość, a zaczyna druga. Czasem obraz, który się wyłania, wydaje się absurdalny jak płótna surrealistów. Kiedy na plaży w miejscowości Pilolcura dostrzegam pasące się wodorostami krowy, zastanawiam się, czy znalazłem się w środku obrazu, czy może to tylko sen.
Dziękujemy, że z nami jesteś
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W subskrypcji otrzymujesz
- Nieograniczony dostęp do:
- wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
- wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
- wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
- wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
- wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
- brak reklam na stronach;
- Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję? zaloguj się
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1
/
1
GN 28/2013
DODANE 11.07.2013
AKTUALIZACJA 12.07.2013
Gdy papież Franciszek po raz pierwszy pojawił się na balkonie bazyliki św. Piotra, mówił, że kardynałowie „poszli znaleźć go prawie na końcu świata”. Reporterzy GN postanowili odwiedzić ów „koniec świata”, by przekonać się na własne oczy, jak wygląda Kościół na kontynencie, z którego pochodzi nowy papież i gdzie odbędą się tegoroczne Światowe Dni Młodzieży. Było to spotkanie z Kościołem młodym, bo przecież chrześcijaństwo w Ameryce Południowej ma zaledwie 500 lat. Trzeba też pamiętać, że pierwsze misje w tej części świata organizowali europejscy królowie, którzy często używali siły, by podporządkować sobie nowe ziemie. Dlatego, choć dokonała się tu chrystianizacja, ewangelizacja nie została jeszcze dokończona. W wielu miejscach pod powłoką nowej religii pozostały rodzime wierzenia. Prowadzi to do paradoksu: mimo że odsetek katolików jest tu największy na całym świecie, ciągle brakuje powołań. Co tydzień przybliżamy Czytelnikom różnorodne oblicza latynoskiego Kościoła. Tym razem lądujemy w Chile, najbardziej „europejskim” z odwiedzonych dotąd przez nas krajów. Czy w zlaicyzowanym świecie znajdziemy gorącą, żywą wiarę? Szukamy jej wśród rybaków z okolic Valdivii.
oceń artykuł