Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział w niedzielę reorganizację struktury rządu po wygranych przez PiS wyborach. Mają powstać nowe ministerstwa: rozwoju, budownictwa, gospodarki morskiej i energetyki. Zlikwidowany ma być resort skarbu i - być może - gospodarki.
"Donald Tusk stwierdził, że wybory, póki on będzie przy władzy, będą w terminie konstytucyjnym. Wiadomo, obawia się utraty władzy. Pewnie wie dlaczego" - mówił Kaczyński w niedzielę do delegatów.
Jednak - jak podkreślił prezes PiS - "historia płata figle". "I dlatego musimy być gotowi, stale gotowi. Musimy się nieustannie przygotowywać do przejęcia władzy, do uplinowania uczciwości wyborów" - przekonywał. Jak dodał, to także jest "wielkie zadanie" Prawa i Sprawiedliwości.
"Musimy doskonalić nasz program. Bo tylko wtedy, kiedy to wszystko uczynimy, będziemy mogli powiedzieć, że jesteśmy w porządku w najistotniejszym zadaniu - być wiernymi Polsce" - powiedział.
Kaczyński zapowiedział też reorganizację struktury rządu po wygranych przez PiS wyborach. Mówił m.in. o przywróceniu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. W tym ministerstwie zniknąć ma jednocześnie to, co prezes nazwał "resortem", czyli MSW - kojarzone z czasami PRL.
Kaczyński powiedział, że choć zgodnie z kalendarzem wyborczym wybory parlamentarne mają odbyć się za ponad dwa lata, PiS musi być już teraz gotowe i przygotowane do rządzenia oraz mieć koncepcję rządu, który "byłby jedną drużyną (). To musi być rząd jednej idei, to musi być rząd ludzi, którzy chcą realizować jeden program" - wskazał prezes.
Według koncepcji PiS, Ministerstwo Rozwoju Regionalnego powinno być przekształcone w Ministerstwo Rozwoju, a jego szef powinien być jednocześnie wicepremierem.
PiS chce też postawić na politykę mieszkaniową, przywracając stosowne ministerstwo. Chce też odbudować gospodarkę morską, tworząc ministerstwo zajmujące się tą dziedziną.
"Ale zmiany, przydzielenie Ministerstwu Rozwoju różnego rodzaju dodatkowych uprawnień muszą spowodować, że zlikwidujemy Ministerstwo Skarbu, ale jednocześnie powołamy Ministerstwo Energetyki, bo to jest sprawa dzisiaj dla Polski niesłychanie wręcz ważna" - powiedział prezes PiS.
Jednocześnie partia zamierza rozważyć likwidację Ministerstwa Gospodarki i zapowiada zwiększenie uprawnień Prokuratorii Generalnej. "To stworzy właściwą strukturę kierowania gospodarką" - uważa Kaczyński.
Jego zdaniem, dopiero tak zreorganizowany rząd "będzie mógł wykonywać swoje obowiązki w sposób rzeczywiście właściwy".
Kaczyński zapewniał także, że PiS ma drużynę gotową do rządzenia i będzie pracować nad jej uzupełnieniem. "Musimy mieć drużynę. Chcemy dzisiaj powiedzieć, że w wielkiej mierze tę drużynę już w tej chwili mamy. Będziemy pracować nad jej uzupełnieniem" - zadeklarował szef PiS.
Prezes PiS odniósł się także do sobotniej wypowiedzi premiera Donalda Tuska ws. pakietu klimatycznego. Szef rządu mówił, że wiele lat temu ekipa Jarosława Kaczyńskiego "uznała za stosowne zgodzić się - co ciekawe, z Angelą Merkel - że trudno: niech będzie pakiet klimatyczno-energetyczny w tej wersji hard, w tej wersji najgroźniejszej dla Polski, w zamian za to, że będziemy mieli ułudę władzy, czyli tzw. Janinę (kompromis dotyczący sposobu podejmowania UE - PAP)".
W ocenie Kaczyńskiego, to Tusk zadał "straszliwy cios gospodarce, zgadzając się na pakt klimatyczny".
"Rozumiem, że bardzo się tego wstydzi, ale czy musi zrzucać swoje winy na zmarłych i wmawiać ludziom, że to co uczynił mój śp. brat miało jakikolwiek związek z Johanniną i jakikolwiek związek z tym, że on, chcąc płynąć w głównym nurcie, nie chcąc się narazić pani Merkel nie zawetował tych fatalnych dla Polski decyzji" - dopytywał Kaczyński.
Jak zapewniał, to co mówi premier to "nieprawda". "Wstyd panie premierze. Trzeba trochę godności" - dodał.
"Wiem, że ludzie, którzy dzisiaj rządzą Polską mają inne zajęcia niż zajmowanie się życiem społecznym, gospodarką i polityką. Ale czy, aby na pewno bardzo ważny polityk PO nie powinien wiedzieć, że przeszło 17 proc. bezrobocia to był wtedy, gdy my zaczynaliśmy rządzić, a kiedy kończyliśmy było 11 proc." - mówił Kaczyński.
"Czy Donald Tusk nie powinien wiedzieć, że najwyższa podwyżka płacy minimalnej, którą sobie przypisuje została zdecydowana przez nasz rząd w rokowaniach z Solidarnością, a tylko weszła w życie od 1 stycznia 2008 roku" - pytał prezes PiS.
Zwrócił też uwagę, że premier mówił w sobotę podczas konwencji PO o znaczeniu różnorodności i pluralizmu. Lider PiS zaznaczył, że PiS i PO różnie rozumieją te pojęcia. Dodał, że PiS "doznało działań inżynierów przemysłów pogardy".
"Czy w ramach różnorodności, o której mówił Donald Tusk, nie ma miejsca dla 2,5 miliona Polaków, którzy złożyli podpisy pod wnioskiem, aby Telewizja Trwam otrzymała miejsce na multipleksie? Czy nie ma miejsca dla prawie miliona Polaków, którzy złożyli podpisy pod wnioskiem w sprawie sześciolatków w szkołach? Czy nie ma wreszcie miejsca dla Komisji Trójstronnej? (... )Czy nie ma miejsca dla rodzin smoleńskich? Czy nie ma miejsca dla tych, którzy chcą w sprawie smoleńskiej dojść do prawdy?" - pytał szef PiS.
"Polska będzie rzeczywiście pluralistyczna. Niezależnie od tego, co się będzie działo w Europie, będzie wyspą wolności" - podkreślił.
Kongres nie zakończył się przyjęciem programu. Wiceszefowa PiS Beata Szydło poinformowała PAP, że delegaci przyjęli uchwałę, w której upoważnili komisję programową do dalszych prac.
"Zebraliśmy na kongresie bardzo dużo uwag i wniosków do programu. W związku z tym podjęliśmy decyzję, że prace nad nim potrwają. Teraz ma być przygotowany ścisły harmonogram wprowadzania zmian" - podkreśliła. Jak zaznaczyła, najprawdopodobniej odbędzie się druga część kongresu, na której dokument będzie przyjęty.
Trzydniowy kongres PiS w Katowicach i w Sosnowcu zakończy złożenie kwiatów pod pomnikami Wojciecha Korfantego i Józefa Piłsudskiego a także we mszy w Archikatedrze Chrystusa Króla. (PAP)