Biskupi zmienili przykazanie kościelne. Czy to zmieni nas?
25.06.2013 13:30 GOSC.PL
Polscy biskupi podjęli decyzję o zniesieniu nakazu powstrzymania się od udziału w zabawach w piątki (nakaz pozostaje w mocy w odniesieniu do wszystkich dni Wielkiego Postu). U niektórych osób wywołało to niepokój, co widać w krytycznych komentarzach, płynących ze środowisk konserwatywnych.
Warto jednak pamiętać, że nakaz wprowadzono 11 lat temu. Wcześniej nie było zakazu zabaw w zwykłe piątki – przepis ten stosowano tylko do Adwentu i Wielkiego Piątku. Owszem – wiele osób uważało za niestosowne, żeby się bawić w dniu, który jest pamiątką ukrzyżowania Pana Jezusa, ale ponieważ nie było to zakazane, gdy ktoś się bawił, nie popełniał grzechu. Wśród tych, co bawić się lubili, była moja znajoma – przepadała za rockotekami, na które chodziła regularnie z paczką przyjaciół. I oto pewnego czwartku dowiedziała się, że choć w miniony piątek nie miała grzechu, jutro, robiąc to samo, grzech już będzie miała. A że opcję „grzech” wykluczała, zadzwoniła do mnie w rozpaczy. Cóż miałem jej powiedzieć? Wyjaśniłem, że Kościół może zmieniać przykazania kościelne, bo są kościelne, a nie Boże, i że polski episkopat zmienił właśnie (czy może doprecyzował) zasady dotyczące piątków.
Widocznie dla niej próba była znacznie cięższa niż mogłem sobie wyobrazić, bo jak się potem dowiedziałem, zrobiła tak: przychodziła na imprezę w piątek, ale zaczynała się bawić, gdy wybiła północ. Gdy opowiedziałem to znajomemu księdzu, on powiedział: „faryzejskie to takie”. A ja pomyślałem, że łatwo tak mówić komuś, kto po prostu nie lubi głośnych imprez. I odniosłem wrażenie, że właśnie nałożono na barki młodzieży „ciężar wielki, nie do uniesienia”. Oczywiście, katolika takie postanowienie obowiązuje i gdy w imię wierności Kościołowi zrezygnuje z tego, co bardzo kocha, wzrasta duchowo. Ale ja pracowałem wtedy w „Małym Gościu”, więc wiem, jakie rozterki mieli kochający Jezusa nastolatkowie (bo czytelnicy MGN z reguły są przekonanymi katolikami) i jak trudno było nawet im wytłumaczyć, dlaczego „Kościół im to zrobił”. A co powiedzieć o całej reszcie – tych słabo wierzących? Tych „trzcinach nadłamanych”, które w tej sytuacji wybrały grzech formalny i trwały potem w poczuciu odrzucenia?
Pewnie, że decyzja sprzed 11 lat miała swoje głębokie uzasadnienie i przyniosła z pewnością pozytywne skutki, np. głębiej uświadomiła niektórym ludziom, czym jest dzień, w którym umarł za nas Pan Jezus. Ale co by nie mówić – nie jest to sprawa wynikająca z nakazu Bożego. Posty i ich forma leżą w gestii Kościoła, i pasterze Kościoła mogą według swego rozeznania zmieniać takie rzeczy. Takie zarządzenie nie wynika np. z moralności. To na pewno dobrze, że w Polsce wciąż obowiązuje piątkowa wstrzemięźliwość od mięsa. Zniesienie tej formy postu, która obowiązuje u nas od tysiąca lat – choć to także przecież możliwe – byłoby poważniejszym sygnałem, ale tu nie o taką rzecz chodzi. To raczej, jak sądzę, podobne do zmiany zasad dotyczących postu eucharystycznego, który jeszcze nie tak dawno obowiązywał od północy aż do przyjęcia Komunii św. Jakoś nie widzę, żeby zmiana tych przepisów zaszkodziła czci Eucharystii. Raczej posłużyła częstszemu przystępowaniu do Stołu Pańskiego.
Zdaje się, że nowa decyzja biskupów ma wady, ale poprzednia też chyba samych zalet nie miała.
Franciszek Kucharczak