Gdy zbliża się wielkie dobro, niemożliwe żeby zło siedziało cicho.
12.06.2013 15:12 GOSC.PL
Gdy Pan Jezus przywrócił wzrok niewidomemu, faryzeusze bardzo się obrazili. Zdybali chłopa i zażądali od niego deklaracji, „że człowiek ten jest grzesznikiem”. Na to uzdrowiony odpowiedział im genialnie prosto: „Czy On jest grzesznikiem, tego nie wiem. Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz widzę” (J9,25).
Gdy dzieją się dobre rzeczy, zwłaszcza takie, które owocują nawróceniami, zawsze znajdą się spece od Kościoła, którzy na uszach staną, żeby zminimalizować dobro, a najlepiej obrócić je w zło. Po wtorkowej konferencji prasowej, na której dziennikarze dowiedzieli się o szczegółach rekolekcji na Stadionie Narodowym z udziałem ugandyjskiego duchownego o. Johna Bashobory, odezwała się niezawodna Katarzyna Wiśniewska z „Wyborczej”. Nazwała o. Bashoborę „kontrowersyjnym duchownym”, choć trudno dopatrzeć się, co takiego kontrowersyjnego robi ów ksiądz. Ale Wiśniewska coś wypatrzyła.
„W Rzymie zrobił doktorat z teologii, ale jego przemówienia nieraz mają mało wspólnego z nauką Kościoła” – twierdzi pani redaktor. I dalej: „Bashobora twierdzi, że potrafi wskrzeszać ludzi. Na katolickich forach można znaleźć »świadectwa o. Johna Bashobora ze wskrzeszenia zmarłego człowieka«. Ponoć miało ich być kilkadziesiąt”.
Oj, pani Wiśniewska. Gdyby o. Johna Kościół uznał za głosiciela nauk niezgodnych z jego nauką, toby go nie zapraszał nie tylko na stadion, ale nawet do kaplicy w Koziej Wólce. Będzie więc pani uprzejma nie rzucać oszczerstw bez udowodnienia winy. Kolejna sprawa: o. Bashobora nie twierdzi, że „twierdzi, że potrafi wskrzeszać ludzi”, tylko zdarza się, że za jego wstawiennictwem Bóg wskrzesza ludzi. Pani słyszała, że się chwalił: „Wskrzeszam ludzi, wskrzeszam ludzi!”? Jezus zapowiedział, że tym, którzy uwierzą, „te znaki towarzyszyć będą” (a i większe), ale żaden zdrowy na umyśle chrześcijanin nie może twierdzić, że to on uzdrawia, wskrzesza i wypędza złe duchy. W czasie wtorkowej konferencji w kółko powtarzano, że nie o. John uzdrawia, tylko Pan Jezus. Trzeba było słuchać, pani redaktor. Ja rozumiem, że to dla Pani gorszące, że znaków wokół tego człowieka jest tak wiele, ale cóż – pretensje proszę kierować pod adresem Ducha Świętego.
Wokół św. o. Pio działo się jeszcze więcej takich rzeczy, no i też byli tacy, co mu robili złą opinię. Najistotniejsze w posłudze o. Johna jest nie to, że towarzyszą mu cuda, lecz to, że one mają tę samą funkcję, co za czasów Jezusa: POTWIERDZAJĄ realność i prawdziwość słów Boga. Nie człowieka.
Ja tam nie znam o. Bashobory osobiście, ale wiem o kobiecie, za którą się modlił, gdy była w ciąży z bardzo chorym dzieckiem. Do samego końca badania wykazywały, że urodzi się w strasznym stanie. Urodziło się… zdrowe. Była niezła sensacja w szpitalu, lekarze biegali z wynikami badań i myśleli, że mają halucynacje.
Ale najważniejsze, że ludzie, po spotkaniu z tym czarnoskórym księdzem, wielbią… nie, nie jego. Jezusa wielbią. No, ale Jezus też był kontrowersyjny, prawda, pani redaktor?
Franciszek Kucharczak