Moje życie, jak puzzle składa się z małych, dobrze dopasowanych elementów, które są drobinami pełnego obrazu.
I nie zobaczę go pełnego, aż będzie mi dane u kresu życia spojrzeć na niego z góry- od bram domu Boga. Wtedy zobaczę, czy znalazłam je wszystkie i włożyłam na właściwe miejsca, czy część z nich (choć przez Boga stworzonych i podarowanych) została gdzieś zagubiona. Może zostaną puste miejsca - bo niczym innym nie da się zastąpić darów Boga.
Te malutkie cząstki nazwałam talentami, błogosławieństwami, przebłyskami. Są większe i mniejsze, każde jest niezastąpione by stworzyć pełne szczęście....spadają z góry codziennie. Trzeba wielkiej czujności i wrażliwości ducha, by je zauważyć, obrócić w rękach i zdecydować, w które miejsca się nadają. Czasami wydają się zupełnie nie pasować i wtedy trzeba zaufać Dawcy, że maleńkie wypustki jednak się pokryją. Czasem zaś wsadzi się je w złej kolejności i choć wydaje się, że zręby pasują to jednak obraz się zaciemnia zamiast tworzyć harmonijną całość.
Jednak nic z obrazu w ogóle nie wyniknie mimo stałej woli ofiarowania ze strony Dawcy, jeżeli ja nie otworzę rąk i oczu by je przyjąć i zaufać, że należą do mojej układanki, bo Dawca się nie myli i chce uczynić obraz doskonały....
Oto moje cząstki:
Dom: Kraków, kamienica, rodzice pracujący ciężko i uczciwie: mama pediatra w przychodniach, tata urzędnik, pieniędzy nie za wiele. W sam raz by je szanować i cieszyć się zakupionymi drobiazgami, by nadmiar nie psuł serca i nie osłabiał woli.
rodzina: wspólne wyprawy do miasta na zwiedzanie, za miasto na podziwianie natury, wakacje na wsi i nad morzem, babcia, z którą się mieszka i uczy od niej siedzenia prosto, trzymania kolan razem, kłaniania starszym i sąsiadom itp...
brat: dużo starszy, cioteczny brat - od święta, za to rówieśnik - obaj to niezastąpione doświadczenie, że nie ma bogatszych relacji niż te z rodzeństwem.
ojciec: zaprowadza nas do kościoła i odbiera z kościoła, nie wstępuje. Pogania, dodaje odwagi, wysyła w świat. Ośmiesza moje słabości, wyśmiewa ględzenie, nudę, brak pomysłów.
Mama i babcia: modlitwa za niego i za nas, wyjaśnianie, przytulanie, ponaglanie, dodawanie odwagi, radość życia, wymagania.
Szkoła muzyczna: granie, śpiewanie, tańczenie, ucieranie nosa (nie jestem geniuszem, nie mam muzyków w rodzinie, nie znam nut, nie wyjeżdżam za granicę, jestem gruba i noszę niemodny warkocz) ale praca i systematyczne ćwiczenia mogą wiele wnieść w poprawę stanu rzeczy. Kształtowanie wrażliwości muzycznej. Przyjaciółka Beata.
Kościół: Nie pamiętam nic z kościoła, oprócz katechety ks. reformaty, który kazał nam jedynie pamiętać, że Bóg nas kocha i pozwalał nawet grać na organach w kościele; oraz jednej lekcji religii u sióstr prezentek, gdzie oberwałam linijką po łapach za gadanie...
Oaza: pierwsze zachłyśnięcie się Bogiem i modlitwą. Próba wybaczenia ojcu w imię miłosierdzia i zrozumienia. To jednak nie było moim wielkim problemem. Ważniejsze były pierwsze zakochania w kolegach animatorach i rozrabianie z rówieśnikami. Jeden z nich został klerykiem i okazało się to dla mnie niezwykle istotne.
Liceum językowe: zafascynowanie innością kultur, językiem, utarcie nosa po raz drugi (nie jestem geniuszem językowym ani prymusem licealnym, nie mam zachodnich ciuchów, nie maluje się, nie klnę, nie piję i nie palę jak elita naszej klasy) i znów praca nad sobą. Przyjaźń nie z tymi na przodzie, lecz z osobami, które idą pod prąd. Przyjaciółki na życie: Ala i Inka. Braki w figurze i finansach nie są już źródłem kompleksów - stają się jedynie cieniami wartości, śmiesznych przygód i żałosnego odchudzania przed maturą za pomocą planu „jedna kremówka dziennie”. Ludzie poznani w imię Boże, ludzie z innych krain okazują się ludźmi takimi samymi jak my - za murem wschodnim. Różnią się tylko posiadanymi przedmiotami. Za to mają cudowne dzieła kultury gotowe, by po nie sięgnąć. Obóz UNESCO staje się kopalnią kontaktów zagranicznych i przyjaźni na życie.
Taniec: udaje się zyskać takt, lekkość i lepszą figurę. Udaje się zyskać podziw! Źródło nowych relacji męsko-damskich
Śpiew w chórze akademickim: zachwyt muzyką liturgiczną począwszy od średniowiecza, wyjazdy do Europy zachodniej - kontakty z ludźmi, wspólnotami parafialnymi, uczenie się wdzięczności i otwartości na pielgrzymów i wędrowców. Wiedza: to kościół nie jest cały katolicki?????? To innowiercy też wierzą w Boga i mają kościoły? Śpiewają te same hymny i pieśni? Są kochającymi i kochanymi dziećmi tego samego Boga! Ulga i wdzięczność. Doświadczenie zachodniego świata i wolności wyboru.
Relacje: w imię dorastania niekończące się związki krótkotrwałe, oparte na zakochaniu i samolubnym wykorzystywaniu drugiego człowieka. Obserwacja życia studenckiego w postaci wyjazdów chóralnych kończy się fascynacją ludźmi, ale i odrzuceniem używek i łatwego seksu. To działa w obie strony - raz rzucana, raz rzucająca... w końcu olśnienie lekturą ks. Malińskiego, ks. Twardowskiego, na rozdrożu...zakochana zawsze i często w niewłaściwych mężczyznach. Bóg pozwala, daje poznać, lecz leczy i podsyła właściwe osoby- nie pozwala przekroczyć zgubnej granicy zarówno cielesnej, jak i duchowej.
Błysk! - nieprzerwanie modlą się za mnie Mama, Babcia, przyjaciel, który jest klerykiem i nie dał się podejść, lecz był darem: człowiekiem, który naprowadzał i dał poznać błąd... nie wiem, ile osób jeszcze się modliło...
PIERWSZE ZAZĘBIENIA SIĘ PUZZLI:
Studia: taniec, śpiew, muzyka, śmiech, zabawa, opiekuńczość, język, łatwość nawiązywania relacji = pedagogika. Już wiem, że wszystko co robiłam, składa się na nauczanie dzieci języka angielskiego w klasach 1-3. To będzie mój zawód. Pojadę również do GB, by zdobyć uprawnienia językowe.
Wyjazd: rok w Szkocji. Może któryś kościół jest lepszy? Może lepiej zapomnieć o rodzinie, może tam jest lepiej żyć? Błogosławieństwo tęsknoty, poczucia bycia gorszą, biedniejszą, głupszą (w grze w scrabble ze studentami Oxfordu o 5 lat starszymi ;) , opuszczoną, chorą, znów grubą. Błogosławieństwo listów od rodziny i przyjaciół, oczekiwania na powrót. Ciężka fizyczna praca pozwala zrozumieć, że obrałam właściwą drogę - powrót do Polski na studia. I nie znalazłam kościoła, który dałby mi pełnię, którą wcześniej odczuwałam u siebie, w domu....
Dalsze studia: inna perspektywa nowe wartości, nowe przyjaźnie. Pojawia się ON.
ON - najważniejszy po Bogu. Długowłosy, chudy, z papierosem w ustach, gitarzysta, lubiący koniak, znikający w wirtualnej przestrzeni komputerów, nie do końca wierzący.....
lecz...
bardzo miłosierny (odwiedza, gdy matka w szpitalu)
hojny (przynosi pomarańcze)
otwarty na zmiany (uczy się tańczyć)
moje przeciwieństwo (milczy), rycerski (odprowadza do domu i wraca piechotą do siebie nocą, gnie się w ukłonie)...
otwarty na doświadczenie Boga (dysputy z zaprzyjaźnionym księdzem- przewodnikiem)
Błysk!
Przedstawiła mi go przyjaciółka z podstawówki - Beata! On chodził do klasy z... moimi kolegami z oazy i lekcji religii....choć się nie spotkaliśmy wcześniej, jednak grunt został przygotowany.
A niecały rok później....
Ślub - sakramentalny, wymodlony, przemyślany, przygotowany 3-miesięczną ascezą ciała i bierzmowaniem współmałżonka, spowiedziami. Doświadczenia stawania się jednym ciałem i duszą.
Udzielają go 3 błogosławieństwa od Boga:
1 puzzel/błogosławieństwo- ks. Jacek, ów kleryk, który naprowadził i pisał listy za granicę, zapewniał o modlitwie - czyli starszy kolega z oazy,
2 puzzel- ks. Adam, który prowadził niesamowite dysputy z mym otwartym na wiarę narzeczonym, dał odpowiednie lektury, zapraszał do kina i na kawkę....
3 puzzel - najmądrzejszy na świecie, proboszcz kościoła, w którym mieliśmy brać ślub. Narzeczony wtedy przedstawił mu się jako poszukujący wiary, narzeczona przyniosła list od własnego proboszcza potępiający narzeczonego i związek....Najmądrzejszy na świecie ks. Stanisław, wrzucił list do kosza i dał nieograniczony dostęp do biblioteki teologicznej, miłość w spojrzeniu i błogosławieństwo, skierował do właściwych osób na właściwe kursy przedmałżeńskie....
Te trzy cząstki stworzyły piękny zaczątek nowej części obrazu, który nazywa się RODZINA.
Błysk!
Przecież odkąd przeczytałam książkę ks. Malińskiego, codziennie prawie, przez kilka lat modliłam się o dobrego współmałżonka!!!! Inni nadal modlili się za mnie. Potem dołączyły osoby modlące się z nas oboje....