Wieść o „sukcesie” z USA obiegła media. Klonowanie to dylemat etyczny naukowców – piszą jakby z żalem dziennikarze GW. Od pół roku nie zająknęli się o mobilizacji Europy przeciw eksperymentom na ludzkich embrionach.
20.05.2013 13:54 GOSC.PL
Naukowcy z Uniwersytetu Medycznego w Oregonie sklonowali ludzkie embriony i uzyskali z nich komórki macierzyste. Poinformowali o tym z dumą na łamach czasopisma „Cell”. Tym razem, nie jak w 2004 r. kiedy podobne wieści rozpuścili Koreańczycy, informacja jest pewna.
Naturalnie wydarzeniem zachłysnęła się w Polsce Gazeta Wyborcza. Wybiła je na pierwszą stronę w wydaniu sobotnio-niedzielnym, a w numerze oddała dwie strony. Zamieszczony tu opis klonowania jest ubrany w ściśle naukowy język – to dobrze. Ale jak to w przypadku tego medium bywa, aż paruje cynizmem. Jest tu mowa o pobieranych komórkach, transferach, dzieleniu blastocysty, o zarodkowych komórkach macierzystych itd. Wszystko, choć wznieca etyczne debaty, to po to by wyzwolić ludzkość z dotąd nieuleczalnych chorób. Tylko jakim kosztem? Dobrze by było gdyby GW wysiliła się raz i wylała kawę na ławę. W proces klonowania, podobnie jak w in vitro, wpisana jest bowiem zbrodnia.
Cała operacja polega na wprowadzeniu DNA ludzkiej skóry do komórek jajowych, z których wcześniej usunięte zostały jądra komórkowe. Powstałe w ten sposób embriony są genetyczną kopią dawcy DNA. Następnie rosną one przez siedem dni, po czym zabija się je. Z martwych embrionów – czyli zgodnie z definicją początku ludzkiego życia: już ludzi - pobiera się komórki macierzyste, które mogą być wykorzystywane w terapii wybranych schorzeń, stać się tworzywem ludzkich tkanek.
Badania nad embrionalnymi komórkami macierzystymi i klonowanie ich - jak twierdzi część rozmówców gazety – „daje nadzieję na lepszą przyszłość ludzkości”. Ma stawić tamę nowotworom, chorobie Alzheimera czy Parkinsona. Tylko że jedni dostaliby szanse na zdrowie kosztem śmierci innych. To podobny mechanizm jak przy in vitro: jedno życie za kilka innych. Człowiek znowu staje się przedmiotem w rękach drugiego. Bez godności, bezwolny. Jak zwierzę.
Klonowanie ludzi jest zabronione we wszystkich krajach świata, a mimo to od czasów sklonowania owieczki Dolly w latach 90-tych trwają badania w tym kierunku na ludzkich embrionach. Apetyt człowieka na wkraczanie w kompetencje Stwórcy rośnie. Próbujemy swoich sił, zaspokajamy ciekawość. Ale w tej niebezpiecznej rywalizacji jesteśmy skazani na przegraną! I nie jest to tylko jeden z wielu dylematów etycznych, ale proceder tak niebezpieczny i przerażający, że wstyd, iż w ogóle nad nim się pochylamy. Są granice wszystkiego, także nauki.
I jeszcze coś. Raczej gorzka nuta nad stanem „gazeciarskiego” dziennikarstwa. W Europie od pół roku trwa akcja „One of us”. Pod tą inicjatywą obywatelską podpisało się już prawie pół miliona obywateli Europy (dane z 20 maja za Komisją Europejską). Chcą, by zakazać badań i eksperymentów na ludzkich embrionach. Kampania ma wymiar społeczny i huczy o niej cała Europa, piszą wielkie europejskie dzienniki. Rzetelne dziennikarstwo nakazywałoby Gazecie uzupełnić swoje wydania i teksty taką informacją. Ale Wyborcza nawet nie zająknęła się o tym dotąd. Jak mówił Ryszard Kapuściński, to typowe dla współczesnego pseudodziennikarstwa kreowanie fałszywej rzeczywistości i tzw. drugiej historii. Przekłamanie jej na niekorzyść tych, którzy są „niewygodni” bo głoszą prawdę.
Joanna Bątkiewicz-Brożek