Postkomunistyczna propaganda historyczna

Sojusz Lewicy Demokratycznej kurczowo trzyma się roli adwokata PRL.

Ci, którym wydawało się, że czasy, gdy SLD grupowało przede wszystkim nostalgików za komunizmem, już minęły, mogą czuć się zawiedzeni. Właśnie wyszedł „Niezbędnik Historyczny Lewicy”. A w nim można znaleźć masę ciekawych informacji o tym, jak postkomuniści widzą historię.

Z broszurki dowiadujemy się m.in., że najważniejszą lewicową formacją walczącą w Powstaniu Warszawskim była Armia Ludowa, a Polskę spod okupacji hitlerowskiej wyzwoliła Armia Czerwona i ludowe Wojsko Polskie (przy okazji opisu II wojny światowej SLD powiela kłamstwo o współpracy Narodowych Sił Zbrojnych z nazistami). Najciekawsze kwiatki znajdują się w rozdziale o PRL. Autorzy przedstawiają zależne od ZSRR państwo jako próbę modernizacji Polski i przezwyciężenie jej peryferyzacji. PZPR to partia powstała w wyniku „połączenia PPR i PPS” (w rzeczywistości była to przymusowa unifikacja komunistów i socjalistów), „żołnierze wyklęci” „atakowali ludność cywilną” i z biegiem trwania wojny domowej zdegenerowali się do postaci „pospolitych band przestępczych”. Postkomuniści wychwalają także zabijanie dzieci nienarodzonych w PRL.

Czytając książeczkę można odnieść wrażenie, że dzięki komunistom Polska dokonała olbrzymiego skoku cywilizacyjnego, zwłaszcza w zakresie budownictwa i edukacji (szkoda, że w porównaniu z państwami kapitalistycznymi „sukcesy” PRL wyglądają nad wyraz marnie). Zwłaszcza lata rządów Edwarda Gierka to okres „przyspieszonego rozwoju Polski”. Prawdziwym dobrodziejstwem był obowiązujący w niektórych okresach system kartkowy, który „gwarantował każdemu obywatelowi zakup podstawowej puli towarów po niskiej cenie”. Jednocześnie miała istnieć swobodna możliwość zaopatrywania się w innych sklepach. Wprowadzenie kartek na mięso to jedyny z 21 postulatów strajkowych z 1980 roku, który cytują autorzy książeczki. Autorzy uznają wprowadzenie stanu wojennego za uzasadnione.

Wymienianie tych dyrdymałów można by ciągnąć w nieskończoność. Krytyczni wobec publikacji są także przedstawiciele samej lewicy. Odwołujący się do spuścizny PPS Młodzi Socjaliści twierdzą, że „SLD oblał maturę z historii”. Zarzucają autorom utożsamianie przeszłości lewicy z komunizmem. - Oburzające jest pominięcie w wykładzie historii polskiej lewicy przywódcy państwa podziemnego, lidera PPS Kazimierza Pużaka (zamęczonego po wojnie w stalinowskim więzieniu), ostatniego niezależnego posła-socjalisty, Zygmunta Żuławskiego, czy wreszcie liderów emigracyjnego PPS, Zygmunta Zaremby oraz Adama i Lidii Ciołkoszów. Te cenzorskie metody mają wywołać wrażenie, że lewica w Polsce po 1945 roku równa się komunistom i ich SLD-owskim dziedzicom. To bezczelne kłamstwo. Autorzy "Niezbędnika" nie mają już jednak narzędzi, by wymazać z kart historii strajki z lat 40, ruch rad robotniczych z 1956 roku, "List Otwarty do Partii" Kuronia i Modzelewskiego, nielegalne Wolne Związki Zawodowe, współtworzony przez działaczy przedwojennej PPS Komitet Obrony Robotników, protestujących z Międzynarodówką na ustach gdańskich stoczniowców z Grudnia 1970, program I Zjazdu Solidarności, wzywający do budowy gospodarki opartej o samorząd pracowniczy, działaczy emigracyjnej i podziemnej PPS... To tradycje, których demokratyczna lewica nie musi się wstydzić i do których powinna nawiązywać – piszą lewicowcy w swoim oświadczeniu.

I trudno nie przyznać im racji: o wyżej wymienionych postaciach i wydarzeniach nie ma w publikacji ani słowa (poza Adamem Ciołkoszem – i to tylko w kontekście osadzenia go przez sanatorów w twierdzy brzeskiej). Postkomunistyczny „bryk” nie może być poważnie traktowany jako głos w dyskusji na temat polskiej historii, ponieważ jest zbiorem propagandowych haseł, żywcem wziętych z poprzedniej epoki.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Stefan Sękowski