O radości płynącej z przebaczenia

Usłyszałam, że chcąc zbliżyć się do Boga, trzeba najpierw wszystko wszystkim przebaczyć.

Przez wiele lat nosiłam w sercu żal do swojego ojca z powodu upokorzeń, których doznałam w dzieciństwie. Miałam wrażenie, że jakiś niewidzialny mur oddziela mnie od niego. Z chwilą odejścia z domu oddaliłam się również od Boga.

Po nawróceniu trafiłam na Seminarium Odnowy w Duchu Świętym, gdzie podczas pierwszej katechezy usłyszałam, że chcąc zbliżyć się do Boga, trzeba najpierw wszystko wszystkim przebaczyć. Padła też praktyczna rada, aby uczynić to w czasie Eucharystii – przekazując „znak pokoju”, w osobie stojącej obok zobaczyć wszystkich swoich krzywdzicieli i winowajców.

Uczyniłam tak, wkładając w ten akt całe swoje serce. Gdy wróciłam do domu, zobaczyłam swojego ojca jako bardzo bliską, kochającą i kochaną osobę. Zniknął mur, który mnie od niego oddzielał. Ponadto, jak nigdy wcześniej, zaczęłam dostrzegać piękno otaczającego mnie świata - nawet słońce jaśniej świeciło, a w moim sercu zapanował pokój i radość.

Od tej pory nie zdarzyło mi się chować urazy w sercu – przebaczałam i przebaczam natychmiast, a jeśli „bardzo boli”, powtarzam za błogosławionym księdzem Janem Balickim – „Dobrze to Panie, żeś mnie upokorzył…” i „ból” natychmiast znika.

Mam świadomość, że jest to darmo dana mi łaska od Boga i staram się, aby jej nie utracić.

Wielki jest Pan i godzien wielkiej chwały! (Ps 48,2a)

Alleluja!

Maria Biedka

« 1 »