Ponoć jesteś ekspertem od samobiczowania, więc na chwilę przestaną cię biczować.
02.05.2013 13:26 GOSC.PL
No i mamy „apolityczną” akcję „Orzeł może”. Organizująca ją z radiową Trójką „Gazeta Wyborcza” wyjaśnia na pierwszej stronie: „Jesteśmy ponurakami, ekspertami od samobiczowania, a uśmiech to dla nas nie lada wysiłek. Chcemy się rozprawić z takim wizerunkiem Polaka”. Chcą także, by Polak „zaczął odczuwać radosną dumę ze swego kraju”.
W tym samym numerze Magdalena Środa pojękuje, że miejsce Jarosława Gowina zajął Marek Biernacki. „W Europie osób o tak tradycyjnych poglądach religijnych w ogóle nie mianuje się na stanowiska, których funkcją jest zmiana społeczna, chyba że potrafią pracować na rzecz dobra wszystkich obywateli (a nie tylko katolików), pozostawiając religijną doktrynę w domu”.
Więc jednak nie ma powodu do dumy i radości – Polska nie jest w Europie, bo „w Europie” ministrami mogą być wierzący, o ile są hipokrytami i robią co innego niż deklarują. Cały zresztą tekst Środy, podobnie jak prawie wszystkie inne jej autorstwa to jedno wielkie jazgolenie, jak to w Polsce jest źle, bo tu in vitro idzie z oporami, kobiety muszą rodzić z bólem, gejów prześladują… ojejkujejku.
Środa wcale nie jest wyjątkiem, przeciwnie – właśnie dlatego stała się gwiazdą „Wyborczej”, że pasuje do zespołu, który od lat zajmuje się głównie pokazywaniem Polski zaściankowej, „homofobicznej”, ciemnogrodzkiej, dewociarskiej. Stale jesteśmy bombardowani wyrzutami nie naszego sumienia, jak dalece odbiegamy od „cywilizowanego” zachodniego wzorca. Bo mamy być inni niż jesteśmy. Nasze dzieci muszą od becika umieć się masturbować, a dziesięciolatki naciągać prezerwatywę. Z młodzieży trzeba zrobić janczarów fałszywej tolerancji, a z ludzi dojrzałych – zanim przekroczą wiek i się im podziękuje – bezmyślnych konsumentów papki ideologicznej. Jej przykładem jest właśnie ta akcja „Orzeł może”. Oto każą ci się uśmiechać akurat teraz, gdy ci mówią. A mówią dziś, bo dziś są wyluzowani. A jak nie, to jesteś smutas i eksponat ze starej rekwizytorni.
To właśnie ci ideolodzy „postępu” wmawiają nam, że żyjemy w fatalnym kraju. Wciąż mówią o tym i piszą, popierają antypolskie rezolucje w Europarlamencie, obrabiają nas przed innymi państwami, a potem – gdy tam napiszą o nas źle – rwą szaty, że już na Zachodzie o nas źle mówią.
Czy to nie ubóstwiana w „Wysokich Obcasach” Manuela Gretkowska wzywała młodych w Kostrzynie do opuszczenia kraju? Tak to argumentowała: „W Polsce czuję się, jakbym żyła na emigracji. We Francji czy Szwecji mniej byłam emigrantką niż tutaj. Każdy rok tutaj oddala nas od Europy i normalności”. Czy to nie ulubiona w GW feministka Kinga Dunin nazywa Polskę „kartoflandią”?
Przykładów można mnożyć bez końca. A teraz z tych samych wielkopańskich, salonowych piedestałów słyszę: Bądź dumny!
Jestem – ale nie z waszego łaskawego przyzwolenia. I nie z waszej inicjatywy. Jestem dumny z Polski z tych właśnie powodów, dla których wy się jej wstydzicie. Jestem dumny, że jest to kraj, w którym na ścianach urzędów, szkół i szpitali wiszą krzyże. Jestem dumny, że niemal z każdego miejsca widać u nas jakiś kościół, że każdy z nich jest czynny, a z jego wieży wciąż swobodnie płynie dźwięk dzwonów. Jestem dumny, że „międzynarodowe marsze równości” i im podobne akcje niewiele odbiegają rozmiarami od przeciętnego konduktu pogrzebowego. Jestem dumny, że mimo zmasowanej propagandy abortofilów, zmienia się na korzyść stosunek do ludzkiego życia. Jestem dumny, że potrafimy zebrać 600 tysięcy podpisów za życiem, a jak trzeba, zbierzemy i milion. Jestem dumny, że władza musi się liczyć z Kościołem, bo musi się liczyć z jego wiernymi. Jestem dumny, że nie ma u nas związków partnerskich, że wciąż u nas „sytuacja nie dojrzała” (i oby tak było do końca świata) do eutanazji i innych „zdobyczy” postchrześcijańskiego świata.
Z wielu rzeczy jestem dumny. I cieszę się. Ale nie wtedy, gdy wy sobie tego („apolitycznie”, rzecz jasna) życzycie. I jestem optymistą: nie uda się wam.
Franciszek Kucharczak